Esme:
Stałam przed lustrem, wpatrując się w kobietę, która w nim się znajdowała. Musiałam przyznać, że była naprawdę ładna; średniej długości kasztanowe loki opadały jej na ramiona, twarz miała delikatne, ale widoczne, rysy, a oczy o miodowym kolorze mówiły o tajemnicach, które w sobie skrywała. Spojrzałam na figurę kobiety, lekko się uśmiechając. Miała dość duże, jędrne piersi, bardzo widoczne wcięcie w tali, płaski brzuch, zaokrąglone biodra i wspaniałe nogi.
Cicho westchnęłam, siadając na łóżku. Byłam naprawdę piękna i może to narcystyczne, lecz dzięki temu, że jestem wampirem dostałam tę urodę, jednak za życia brzydka nie byłam, miałam bowiem jakieś tam powodzenie u mężczyzn! Dlaczego więc Carlisle mnie odrzucił? Znudził się mną? Przecież mówił mi, że jestem tą jedyną, już na zawsze! Jakbym chciała zapłakać i choć na kilka minut lub, znając mnie, godzin. Na wieczność powiedzieliśmy sobie przy ołtarzu, ale ja tej wieczności już nie widzę.
Jeżeli mam już żyć tą cholerną wieczność i to bez niego, to nie chcę tylko siedzieć i cierpieć, myśląc o tym, jak bardzo boli mnie jego uczynek, że okłamał mnie przy ołtarzu. Może za szybko wyciągam wnioski, nie dając mu nawet szansy do wytłumaczenia się, jednak dla mnie wszystko już jest jasne i nie mam ochoty patrzeć na niego, mimo że moje serce mówi mi coś innego i rozkazuje mi wstać i biec do niego, by rzucić się w jego ramiona i przebaczyć mu, byleby był ze mną, bym czuła jego bliskość. Nie, Esme, nie możesz się tak łatwo poddać! A nasze dzieci? Co z nimi? Zostawiłam ich, wyjeżdżając bez żadnego zawiadomienia. Alice zapewne już wie, gdzie się znajduję i powiedziała już to mojemu mężowi, lecz czy mam w ogóle liczyć na to, że się zjawi? Nie chcę go tu! Chcę, co się oszukujesz, głupia, chcesz go całą sobą...
Podniosłam się z łóżka, chwytając za bieliznę i ubranie, po czym szybko je na siebie włożyłam, kierując się do łazienki, gdzie doprowadziłam włosy do ładu, robiąc jeszcze do tego delikatny makijaż. Usta podkreśliłam czerwoną szminką, a na stopy włożyłam czarne szpilki. Spojrzałam na siebie w lustrze, prostując się i biorąc głęboki wdech. Jestem kobietą, która nie lubi siedzieć, musi być w ruchu i ma dość cierpienia przez każdego członka rodziny. Po prostu chcę żyć, a nie wciąż siedzieć w domu, kiedy dzieci są w szkole lub Bóg wie gdzie, a mój mąż ciągle pracuje. Też mam swoje pragnienia i potrzeby.
Wyszłam z hotelu i udałam się prosto do sklepów, gdzie nie mogło się obejść bez kupna kilku rzeczy u Chanel, co było nie na miejscu, gdyż w ręku miałam jedną z kart kredytowych Carlisle'a, a jestem przecież na niego obrażona! Z innej strony może to być dobra zemsta na nim, gdy zabiorę się za bardzo porządne zakupy, gdyż moja garderoba jest taka skromna, brakuje mi odważniejszych rzeczy... Buty! Tak, buty, to priorytet dzisiejszej wyprawy! Niech sobie pocierpi, widząc, jak z jego konta znikło kilka tysięcy. Mój mąż nigdy nie był skąpy, jeżeli chodzi o moje wydatki, więc to nic i tak nie da, ale mogę sobie wyobrazić jego wściekłość, gdyby go to choć trochę jednak ruszyło.
- Cholera - mruknęłam pod nosem.
Zdecydowanie muszę zmienić moje myśli na inny tor, gdyż na razie w mojej głowie jest tylko mój mąż, który trzyma mnie w swoich ramionach, szepcze mi na ucho, jak mnie kocha i że nigdy nie opuści... Stop, Esme, nie zapędzaj się w takie niemożliwe strefy! Głęboki wdech...
Może wybrałabym się do biblioteki? Mogłabym kupić jakieś nowe książki do mojej i Carlisle'a biblioteczki i... No dobra, najwyraźniej będzie trudno nie myśleć o NIM, kiedy prawie całe moje życie jest związane tylko i wyłącznie z nim.
Carlisle:
Było już około jedenastej wieczorem, gdy dotarłem do Paryża. Chodziłem po ulicach tego miasta, wszędzie widząc swoją małżonkę. Dobra, nawaliłem i to bardzo, ale czy to musi od razu oznaczać, by ta wyjeżdżała bez słowa, nawet nie mówiąc mi o co chodzi, czego chce. To nie jest tylko moja wina, ale i jej, że nie powiedziała mi, co czuje!
Po moim głębszym rozmyślaniu, popijając przy tym kawę, muszę powiedzieć, że też za mocno staram się obwinić ją, a sam wyjść staram się przekonać siebie samego, że jestem bez winy. W domu miałem większe załamanie i obwiniałem wyłącznie siebie i stwierdzam, że i tak za dużo tego złego Carlisle'a, ponieważ ja nie jestem tym głównym punktem tego całego zamieszania!
Spojrzałem na zegarek, który był na moim nadgarstku i szczerze to już ledwo funkcjonował. Zbliżała się północ, więc ruszyłem w wyznaczone miejsce przez Alice, która twierdziła, że moja żona będzie właśnie tam. Przepychałem się przez tłum już pijanych nastolatków, szukając Esme, ale ani nie mogłem jej wyczuć, a co dopiero ujrzeć. Przeszkadzał mi do tego zapach alkoholu i papierosów, który roznosił się wszędzie.
Pierwsze fajerwerki rozświetliły niebo. Znów spojrzałem na zegarek.
- Za minutę powitamy Nowy Rok. Esme, gdzie jesteś? - spytałem sam siebie.
Gdy już miałem odejść zrezygnowany faktem, że nigdzie nie ma mojego serca, ujrzałem ją, jak samotnie chodzi ze spuszczoną głową po chodniku, piękna i urzekająca, jak zawsze. Szybkim krokiem ruszyłem za nią.
Esme:
Wpatrywałam się w obrączkę, myśląc o tym, że za mniej niż minutę będzie rocznica ślubu moja i Carlisle'a. Kupiłam mu mały prezent już za swoje pieniądze. Mała paczuszka spoczywała w kieszeni mojego płaszcza, wypalając materiał z podekscytowania, aż dam ją kiedyś jej przyszłemu właścicielowi.
Odwróciłam głowę, bo usłyszałam, jak trwa odliczanie od dziesięciu za mną i ujrzałam mojego męża, który przeciska się przez tłum. Rozchyliłam lekko wargi, ale szybko się opanowałam i przyśpieszyłam kroku.
- Trzy... ! - usłyszałam końcowe odliczanie.
Poczułam delikatnie zaciskającą się dłoń męża na moim nadgarstku.
- Dwa... !
Przyciągnął mnie do siebie, a nasze oczy się spotkały. Czułam, jak jego ręce owijając się wokół mojej tali. Wiedziałam, że nie mam ani trochę siły, by mu się oprzeć.
- Jeden!
Wszędzie dało się słyszeć fajerwerki, ale ja ich nie widziałam. Poczułam na swoich ustach miękkie wargi Carlisle'a. Jego język odnalazł mój, a ja oddałam jego pieszczoty, nie mogąc się nadziwić, jak tego mi brakowało. Kochałam go, bardzo. Rozmowa poczeka, teraz liczy się tylko on.
_____________________________
Trochę przedłużyło mi się to, że miałam dodać rozdział, ale już daję Wam dawkę wytłumaczeń!
Po pierwsze: w moim domu zaczął się remont, który już trwa dwa tygodnie, a komputer jest na widoku każdego, a mnie rozprasza fakt i denerwuje, że wszyscy widzą, co robię.
Po drugie: byłam chora, a teraz zamilkłam. Tak, nie mogę mówić i cierpię przez to. :(
Po trzecie: nauka. xd
Po czwarte: no taki lekki leń mnie złapał, no...
Mimo to, mam nadzieję, że rozdział się podoba, nie wiem, kiedy będzie następny, ale liczę, że szybko. I będę miła i dam dedykację Michalinie, żeby się ucieszyła.
Nie no piękne zakończenie, dosłownie rozpływam się. Cudownie to wymyśliłaś i do tego Esme z kartą kredytową Doktorka... Świetne ♥ Niech sobie Carlisle pocierpi troszkę za to co zrobił biednej Esme. Z drugiej strony bardzo mi się podobało, kiedy winę podzieliłaś, jakby po połowie. No, bo fakt faktem Carlisle nie jest winny do końca, bo pani Cullen zabrała manatki i sobie uciekła. Ach ta miłość, co ona robi z ludźmi? Czo te człowieki? (Jak to powiedział kiedyś Alex w "Madagaskarze"). No dobra ja nie wiem czy mój komentarz ma jakikolwiek sens, ale znasz mnie na tyle długo, by rozkminić to co tutaj właśnie powstało. Podsumowując rozdział zajebisty i pisz szybciej kolejny (mam nadzieję nie ostatni) rozdział.
OdpowiedzUsuńAch własnie zdrowiej mi tu i nie ma opierniczania się w domu, młoda!
Weny dużo życzę!
Całuski, Cyzia. ;****
O jej do tego dedykacja dla mnie... Zapomniałam :c Dziękuję :**
UsuńKońcówką rozjebałaś! Myślałam, że już się nie pogodzą, albo Esme nie będzie chciała się z nim pogodzić, a tu taki happy end i to w jakim stylu! Olcia, to było piękne! :*
OdpowiedzUsuńLovki, kisski i co tam chcesz haha!
Cud, miód i orzeszki <3. Cudne, piękne, zajefajne i po prostu epitetów brakuje. Już nie mogę się doczekać rozmowy ;)
OdpowiedzUsuń<3 uwielbiam Twojego bloga
OdpowiedzUsuńOjejku <3 Jak słodko. Mam nadzieję, że jeszcze nie kończysz na tym blogu. Koniecznie musisz coś dopisać ;) Ta końcóweczka najlepsza. Kłótnia jak kłótnia, ale to takie urocze, ze się za sobą stęsknili. Już nie wiem, co napisać. Po prostu 63 rozdziały to naprawdę coś. Twój blog mnie inspiruje. <3 Napisz coś szybko.
OdpowiedzUsuńP.S
Dziękuję za komentarz na moim blogu. I zapraszam na nn. Esme-Carlisle.blogspot.com
Pozdrawiam, całuję i weny życzę,
Eriss ♥
nn???
OdpowiedzUsuńKolejny rozdział pojawi się w ten weekend, jeżeli mój komputer będzie działał...
UsuńOMFG *.* Zakończenie ropier*ala system! Jak zwykle się postarałaś :)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny ;*
NO SERIOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOOO?????????????????????????????????????????????? DZIEWCZYNO DO ROBOTY BO WCIAGNELAM SIE NA MAXA ! Dodawaj kolejne posty i to szybciutko, bo juz nie moge sie doczekac :D
OdpowiedzUsuńŚwietny blog :) dodawaj częściej posty, bo już nie moge się doczekać i proszę nie kończ na spotkaniu Belli z resztą rodziny !
OdpowiedzUsuńDziś postaram się dodać rozdział, miałam dodać w weekend, ale komputer odmówił posłuszeństwa...
Usuń