Lot do Francji był przyjemny. Wpatrywałam się w chmury, nie myśląc o niczym, co mogłoby mnie zasmucić. Przed wyjazdem zapolowałam, dlatego nie miałam problemu z ludźmi, którzy wraz ze mną znajdowali się w samolocie. Obok mnie siedział bardzo miły młodzieniec, który wyglądał na około piętnaście lat, jednak mimo swojego wieku zaskoczył mnie tym, co miał w głowie. Razem z rodzicami wybierał się do Paryża w odwiedziny do swojej babci. Chłopak nazywał się Christopher i był niesamowicie wygadany! Nie posiadał żadnych zahamowań, dlatego gadał jak najęty o tym, kim pragnie zostać w przyszłości, jakie studia wybiera, co go interesuje. Mówił mi o pierwszych filmach, jak one powstawały. Zadziwiała mnie jego wiedza na ten temat, ale jak mi sam zdradził zamierza zostać reżyserem, co według mnie jest wspaniałym zawodem, a on miał do tego talent, co dało się od razu zauważyć, jak opowiadał o różnych pomysłach, które tkwiły w tej jeszcze młodej główce.
Około pierwszej po południu byłam już na miejscu. Taksówką dojechałam do hotelu w Paryżu, gdzie od razu poszłam do swojego pokoju, aby się rozpakować. Czułam, że zostanę tu na dłużej. Za tydzień miał być Sylwester, a pierwszego stycznia rocznica mojego ślubu z...
- Carlisle - szepnęłam sama do siebie, siedząc na skraju łóżka i bawiąc się swoją sukienką, którą dostałam od niego na naszą piątą rocznicę, jednak mimo wszystko wciąż była w dobrym stanie, a ja mimo upływających lat nie mogłam się jej pozbyć.
Zdjęłam ubrania i weszłam pod prysznic. Gorąca woda odbijała się od mojej skóry, rozmazując mój makijaż. Czarne ślady po tuszu i eyelinerze pojawiły się na moich policzkach, pozorując łzy, których tak teraz potrzebowałam na ukojenie, odstresowanie. Jak na złość moje oczy pozostawały suche, zresztą jak zawsze.
Położyłam się na miękkim łóżku, okrywając się kołdrą. Włączyłam telewizor. Leciał jakiś serial o szpitalu, w którym rodziły się dzieci. Westchnęłam, kładąc dłoń na swoim brzuchu. Był płaski, bez dziecka, bez mojego synka, który umarł. Nigdy nie będę miała szansy go zobaczyć. Zapewne jest w niebie i bawi się z aniołkami, skacze, figluje. A ja? Nie ma szans, abym tam trafiła. Jestem potworem.
***
Następnego dnia wstałam z łóżka (nie jest przecież możliwe, bym mogła spać) około drugiej po południu. Całą noc przeleżałam, udając głęboki sen. Wyszłam na miasto, aby pozwiedzać, przejść się, a może nawet poznać nowych ludzi, z którymi mogłabym spędzić miło cały pobyt w Paryżu. Pogoda nie była najlepsza, lecz nie narzekałam. Śnieg delikatnie prószył, zostawiając na moich włosach mnóstwo płatków, które szybko się topiły. Nie miał szans ze słońcem, które lekko uchylało się spoza chmur i temperaturą na plus.
Usiadłam w małej kawiarence blisko mojego hotelu. Zamówiłam sobie kawę i popijając ją, czytałam książkę, którą zabrałam z domu. Przyjemne popołudnie, można stwierdzić, ale czułam się niesamowicie samotnie. Marzyłam, aby dłoń Carlisle'a trzymała moją, abyśmy obojga tu siedzieli i wpatrywali się w siebie, rozumiejąc się bez słów.
- Głupie marzenia, głupia miłość - szepnęłam cicho do siebie.
Przerwałam czytanie, tak po prostu wpatrywałam się w kartkę, na której literki zlewały się ze sobą. Zamarłam. Byłam w całkowitej rozpaczy, a moje myśli toczyły się tylko wokół mojego małżonka. Spojrzałam na swoją dłoń, na której była obrączka. Zdjęłam ją i spojrzałam na napis, który był wewnątrz.
- Na wieczność - mruknęłam, czytając go.
To śmieszne! Mówię sama do siebie! Chyba powoli wariuję...
Dokończyłam moją kawę, po czym zapłaciłam i udałam się z powrotem do hotelu. Okazało się, że przesiedziałam w kawiarni około pięciu godzin, nie zdając sobie z tego sprawy, póki nie zaczęło się ściemniać i kelner mnie nie upomniał. Tak, zajmowałam miejsce, a wiele zakochanych par pragnęło dostać stolik. Trzeba przyznać, że był tu jeden z lepszych widoków na Paryż, gdyż kawiarenka znajdowała się na piętrze, a jak się wyszło na taras... Och, magiczne miejsce!
Carlisle:
Esme nie było już trzy dni... Niedługo zbliżała się nasza rocznica, a ona... Jak znikła, tak jej do teraz nie ma. Nie dawała o sobie żadnego znaku życia, a ja wpadłem w panikę. Wziąłem chorobowy w pracy, gdyż zniknięcie żony całkowicie mną wstrząsnęło. Ciągle zadawałem sobie pytanie, dlaczego to zrobiła, co nią mogło kierować. Odpowiedzi nie znajdowałem. Dzwoniłem do niej setki razy, lecz nie mogłem się dodzwonić.
- Wiem! - rzuciła Alice, podbiegając do mnie.
Moja córka już od tych idiotycznych trzech dni nie miała żadnej wizji, gdzie Esme może przebywać, aż najwyraźniej do teraz. Zdenerwowany chwyciłem ją za dłonie i chciałem rozkazać jej mówić, jednak nic nie przeszło przez moje gardło. Czekałem, aż sama po prostu powie.
- Mama jest w Paryżu, zdecydowanie smutna. Widzę, że jest to Sylwester, a ona po prostu chodzi samotnie po ulicach. Przykry widok - szepnęła i spuściła głowę.
Mocno ją uściskałem i zacząłem się pakować, każąc Edward'owi sprawdzić loty do Paryża. Spakowałem najważniejsze rzeczy i pobiegłem do syna, który oznajmił mi, że najbliższy lot jest dopiero pojutrze w południe.
Cholera, co za szczęście zawsze ma kochany doktorek! Zdenerwowany poszedłem do sypialni i po prostu położyłem się na łóżko, wpatrując się w zdjęcia mojej małżonki. Tęskniłem za nią, bardzo...
Czyżbym to właśnie ja w jakiś sposób zawinił temu, że moja ukochana żona opuściła mnie i dzieci? Cofałem się cały czas w przeszłość o zeszły tydzień, starając się przypomnieć sobie, czy wydarzyło się coś, co mogłoby zranić Esme. Nic nie przychodziło mi do głowy. No dobra, jeszcze raz i od początku! Większość czasu spędzałem w szpitalu lub moim gabinecie pracując i nie mogłem prze...
- Cholera - syknąłem, a do mojej świadomości dotarło wszystko, co powinienem dostrzec już dawno temu, odkąd przenieśliśmy się do Forks, a pacjentów w szpitalu było wyjątkowo dużo, jak na ostatnie dwa lata, gdy tylko się pojawiłem; w większości były to kobiety.
Moja małżonka była bardzo wrażliwą osóbką, która potrzebowała - według mnie - dużo opieki, gdyż dla mnie jest małą kruszynką, której w każdej chwili może stać się coś złego, co zniszczy ją od środka i jej psychika na tym ucierpi. Nigdy nie spodziewałem się, że to ja dopuszczę się do takiego czynu, który ją mocno urazi. Obiecałem sobie przed laty, że będę ją chronił przed takimi sprawami, że nie pozwolę, by szczęście opuściło ją choć na chwilę.
A teraz moja miłość jest w Paryżu, mieście zakochanych. Zrobiła sobie tym sama większą krzywdę, pogłębiła ból, który ja jej zadałem. Zapewne chodzi teraz od Chanel do Gucci'ego, kupując mnóstwo ubrań, butów, by pocieszyć się. Taka była moja Esme... kupowała, by zagłuszyć smutek i oczywiście były to bardzo drogie rzeczy. Ech...
Zamiast leżeć tak na tym łóżku i myśleć o niej, powinienem się podnieść i biec do Paryża, by ją przeprosić i obiecać, że już nigdy to się nie powtórzy, że dla niej mogę zrezygnować z pracy, byleby ona się uśmiechała i tryskała radością. Tylko modlić się o jej wybaczenie...
Czyżbym to właśnie ja w jakiś sposób zawinił temu, że moja ukochana żona opuściła mnie i dzieci? Cofałem się cały czas w przeszłość o zeszły tydzień, starając się przypomnieć sobie, czy wydarzyło się coś, co mogłoby zranić Esme. Nic nie przychodziło mi do głowy. No dobra, jeszcze raz i od początku! Większość czasu spędzałem w szpitalu lub moim gabinecie pracując i nie mogłem prze...
- Cholera - syknąłem, a do mojej świadomości dotarło wszystko, co powinienem dostrzec już dawno temu, odkąd przenieśliśmy się do Forks, a pacjentów w szpitalu było wyjątkowo dużo, jak na ostatnie dwa lata, gdy tylko się pojawiłem; w większości były to kobiety.
Moja małżonka była bardzo wrażliwą osóbką, która potrzebowała - według mnie - dużo opieki, gdyż dla mnie jest małą kruszynką, której w każdej chwili może stać się coś złego, co zniszczy ją od środka i jej psychika na tym ucierpi. Nigdy nie spodziewałem się, że to ja dopuszczę się do takiego czynu, który ją mocno urazi. Obiecałem sobie przed laty, że będę ją chronił przed takimi sprawami, że nie pozwolę, by szczęście opuściło ją choć na chwilę.
A teraz moja miłość jest w Paryżu, mieście zakochanych. Zrobiła sobie tym sama większą krzywdę, pogłębiła ból, który ja jej zadałem. Zapewne chodzi teraz od Chanel do Gucci'ego, kupując mnóstwo ubrań, butów, by pocieszyć się. Taka była moja Esme... kupowała, by zagłuszyć smutek i oczywiście były to bardzo drogie rzeczy. Ech...
Zamiast leżeć tak na tym łóżku i myśleć o niej, powinienem się podnieść i biec do Paryża, by ją przeprosić i obiecać, że już nigdy to się nie powtórzy, że dla niej mogę zrezygnować z pracy, byleby ona się uśmiechała i tryskała radością. Tylko modlić się o jej wybaczenie...
_________________________________
Rozdział po prawie dwóch miesiącach, to jest coś, do czego nigdy nie chciałam dopuścić... Po nowym roku rozpoczęła się szkoła i oczywiście nauczyciele przesadzili sprawdzianami, kartkówkami, przez co zniknął mi czas i wena. Dopiero teraz na feriach dałam radę coś napisać i mam WIELKĄ nadzieję, że Wam się spodoba. :*
Rozdział po prawie dwóch miesiącach, to jest coś, do czego nigdy nie chciałam dopuścić... Po nowym roku rozpoczęła się szkoła i oczywiście nauczyciele przesadzili sprawdzianami, kartkówkami, przez co zniknął mi czas i wena. Dopiero teraz na feriach dałam radę coś napisać i mam WIELKĄ nadzieję, że Wam się spodoba. :*
Coś długo cię nie było, ale dobrze że wróciłaś. Już się bałam, że zakończyłaś bloga czy co. Wiesz mi, znam ten ból, ale dobrze że masz ferie. Moje niestety się skończyły, a rozdział świetny moim zdaniem. Czekam na nowy i życzę weny :D
OdpowiedzUsuńRozdział super tylko niemoge się doczekać kiedy się zejdą.czekam na nn
OdpowiedzUsuńNo wiesz co! Ja myślałam, że Esme i Carlisle będą znowu razem a tu takie zdziwienie xD Ale to dobrze, bo będziesz musiała napisać jeszcze jeden rozdział. Fajnie by było, gdybyś napisała trochę więcej, ale 62 rozdziały to już coś <3 Co do tego opowiadania. Esme z Christopherem siedzi w samolocie... Chyba nie to, co myślę. Nie, nie. Raczej nie. Ale ona się zamartwia, myśli o Carlisle'u... I jak go tu nie kochać? A doktorek pozwolił żonie uciec... No dobra. Powstrzymam się. Ale to mnie zbulwersowało. Faktycznie, długo Cię nie było. Tym razej dodaj szybciej nn ;) Trzymasz nas w napięciu... Oky, to ja już kończę. Jeszcze chciałam bardzo podziękować za komentarz na moim blogu. Wgl za wszystkie Twoje komentarze na moim blogu *.*
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę dużo weny,
Eriss ♥
Jezu, tak szkoda mi Esme, Carlisle okazał się cholernym draniem, że tak powiem. Mam nadzieję, że wszystko się ułoży, choć i tak wiem, że tak, sama mi to mówiłaś :)
OdpowiedzUsuńDo następnego i czekam na gg :]
swietne:)
OdpowiedzUsuńBiedna Esme :( Carlisle to kawał ch**a. Nawałem pracy nie można tłumaczyć zaniedbania żony. Ehh... Chłopie, ratuj swoje małżeństwo!
OdpowiedzUsuńWiem już, co planujesz ;) Esme będzie szła pustymi ulicami w sylwestra, a tu pojawia się Carlisle i love story jedzie dalej :P
Pozdrawiam i czekam na next ;*
Rozdział krótki, ale bardzo piękny. Jeden z lepszych, szczerzę mogę Ci powiedzieć. Pamiętam, jak mówiłaś o tym, że Esme wyjdzie do Francji, ale nie zdradzę co będzie dalej. Tak mała tajemnica. :3 Carlisle zachował się nie w porządku w stosunku do Esme, Ona jest taka wrażliwa, a on poświęcał jej tak mało czasu. Kobieta potrzebuje czułości i zrozumienia przecież, prawda? Mam nadzieję, że to szybko nadrobią, a on ma ją błagać o wybaczenie.
OdpowiedzUsuńCzekam na następny rozdział (mam nadzieję, że nie ostatni ;c).
Całuski, Cyzia. ;**
Długo kazałaś czekać, ale naprawdę było warto. Rozdział po prostu cudowny :). oj zawiodłam się Carlisle'u lecz czuje, że już nie długo będzie miał szanse się poprawić :) mam nadziaję, że Esme nie wpadnie mu od razu w ramiona a będzie musiał troche powalczyć. Czekam już na next <3
OdpowiedzUsuńbardzo mi się podoba
OdpowiedzUsuńPisz jak najwięcej bo masz talent . Zapraszam na mojego bloga . http://historiacornelicullen.blogspot.com/2014/02/blog-post.html
OdpowiedzUsuńSuper! Pisz dalej ♥♥♥
OdpowiedzUsuńHej ! świetnie piszesz ! Masz super bloga :D
OdpowiedzUsuńZapraszamy do nas :) ---------------------- > http://pingusie-pingusie.blogspot.com
OBSERWACJA=OBSERWACJA MY JUZ OBSERWUJEMY I LICZYMY NA TO SAMO :) :*
KOMENTARZ=KOMENTARZ :D
I co dalej? ;P
OdpowiedzUsuńW ten weekend zabieram się za rozdział, znaczy tak planuję. xd
Usuń