niedziela, 11 maja 2014

65 Rozdział

Esme:

   - Dzień dobry! - zawołałam, wchodząc do mieszkania, które było nadzwyczaj czyste, co się nie zdarza, gdy nie ma mnie w domu przez kilka dni lub tygodni, jak teraz.
    Carlisle wszedł za mną i położył nasze bagaże - w większości moje - na podłodze, po czym objął mnie od tyłu w tali. Złożył czuły pocałunek na moim karku, cicho mrucząc. Zaśmiałam się i obróciłam do niego, uśmiechając się. Nikogo nie było w domu, a więc mogliśmy przedłużyć sobie nasze wakacje o jakieś... może nawet kilka godzin? Pocałowałam mojego męża namiętnie, obejmując go za szyję. Jego dłonie błądziły po moich plecach, aż dotarły do zamka równo z jego ustami na moim karku.
   - Kocham cię, Carlisle. Wiesz to? - spytałam, mrucząc z zadowolenia.
    Zanurzyłam dłonie w jego miękkich włosach, czując, jak mój mąż bardzo delikatnie odsuwa zamek od sukienki i cicho się śmieje. Spojrzałam na niego zdziwiona, zaprzestając pieszczoty. Odsunęłam się od Carlisle'a i obrażona ruszyłam po schodach do góry, ale w połowie drogi poczułam na nadgarstku jego silną dłoń, a już po chwili byłam w jego bezpiecznych ramionach, z których nie dałam rady się uwolnić, jak bardzo bym próbowała. Patrzyłam na niego, krzywiąc się.
   - Kochanie, śmieję się, bo jesteś taka słodka. Jeszcze nigdy nie chciałaś się ze mną kochać w salonie, bo uważałaś, że tak nie przystoi, a teraz najchętniej zdarłabyś ze mnie zapewne wszystkie ubrania od zaraz - zaśmiał się.
    Patrzyłam na niego jeszcze chwilę, nie przerywając mojej ,,groźnej" miny.
   - Masz rację - szepnęłam.
    Już po chwili mój mąż leżał na ziemi, jak i żyrandol, który spadł przez huk, jaki narobiłam. Nie przejmując się niczym, całowałam Carlisle'a jak najęta, nie przejmując się nawet tym, że ktoś wszedł do domu i się... śmiał. Naprawdę?!
    Wstałam zła, poprawiłam sukienkę i włosy. Moje dzieci stały przed nami i śmiały się, a ja po raz pierwszy byłam zdenerwowana nie na żart. Przerwano mi... cholera!
   - Mamo, spokojnie, chcieliśmy się tylko przywitać! - zaśmiał się Edward, czytając mi w myślach.
    Carlisle przytulił mnie w tali od boku i zaśmiał się głośno, całując mnie w policzek. Wywróciłam oczami, gdyż moje napalenie na męża wszystkich śmieszyło, a ja bezradnie stałam przed nimi z rozsuniętą sukienką.
   - Może później porozmawiamy, dobrze? Chciałabym się teraz przebrać po podróży i rozpakować bagaże - powiedziałam i chwyciłam za walizki, znikając w sypialni.
    Weszłam do ogromnej garderoby, do której prowadziła moja i Carlisle'a sypialnia. Był to mój mały raj. Usiadłam na ławce, która tam się mieściła, i ściągnęłam szpilki, a następnie sukienkę. Rozejrzałam się po pokoju, cicho wzdychając. Kochałam moje dzieci i chciałam ich szczęścia, pałałam również wielką miłością do mojego męża, ale brakowało mi czegoś... Chciałam podróżować po świecie, poznawać kulturę różnych krajów - cieszyć się darem nieśmiertelności! Mimo mojego długiego życia na Ziemi, nie widziałam prawie nic. Byłam kilka razy w Anglii, Francji i zwiedziłam troszkę Stany Zjednoczone, jednak przez pracę mojego małżonka - który widział już wszystko! - nigdzie nie wyjeżdżałam. Muszę to zmienić!, powiedziałam sobie. Chciałam także, aby nasze dzieci usamodzielniły się, gdyż tak naprawdę polegali ciągle na nas. Każde z nich mogłoby zamieszkać gdzie tylko by zechciało wraz ze swoimi partnerami! Zostaje Edward, ale miałam przeczucie, że już niedługo pozna tą jedyną - po prostu to wiedziałam! Oczywiście, że bym tęskniła za każdym z osobna, lecz często byśmy się widywali i w końcu byśmy się przyzwyczaili do tego stanu rzeczy.
    Poszłam do łazienki, gdzie nalałam sobie wody do wanny, oddając się błogiemu relaksowi, w którym zagłębiłam się w moich dziwnych przemyśleniach, marzeniach, których nie było końca!

***

    Upiłam łyk herbaty, słuchając opowieści Edwarda o niejakiej Belli , był lekko przejęty. Cała rodzina żwawo rozmawiała - prócz mnie. Prawie nigdy nie miałam głosu, zawsze siedziałam i słuchałam tego, co mówią. Czułam się lekko, jakbym była mało ważna. Wiedziałam, że mnie kochają, ale ja sobie po prostu byłam i tyle. 
    Wstałam i podeszłam do Edwarda i mocno go uściskałam. 
   - A jeżeli to ta jedyna, Edwardzie? - spytał go cicho, po czym złożyłam czuły pocałunek na jego policzku.
    Wyszłam na dwór. Usiadłam na ławeczce, która była przed domem. Wpatrywałam się w niebo, zastanawiając się nad swoim istnieniem. Tak naprawdę, to nie odgrywam ważnej roli na tym świecie, moja historia już dawno dobiegła końca. Mam kochającą rodzinę, męża, ale mimo to żałuję, że jestem wampirem. Wolałabym zginąć, gdy miałam szansę, odejść tam do góry, zakończyć moją marną egzystencję, znaleźć się z moim synkiem w niebie. Tak bardzo tęsknię za moimi braćmi, mamą, tatą. Pragnę się zestarzeć, umrzeć i zostać złożona w trumnie. Nie mam duszy, mam tylko ciało. Po co mi ono? 
    Ukryłam twarz w dłoniach. Przez chwilę zdawało mi się, że po moich policzkach lecą łzy, jednak to tylko moja wyobraźnia. Ramiona męża, który mnie objął, nie były moją wyobraźnią. Wtuliłam się w niego i cicho jęknęłam z rozpaczy. 
   - Esme, co się z tobą dzieje? Jeszcze kilka godzin temu byłaś uśmiechnięta - szepnął, całując mnie w głowę. 
    Nie wiedziałam, co mam mu powiedzieć. Westchnęłam cicho i spojrzałam swoimi smutnymi oczami w jego. 
   - Carlisle, czy ja kiedyś pójdę tam do góry? Do nieba? Ja mam duszę? - spytałam cicho, patrząc na niego wyczekująco. Pragnęłam, by powiedział, że tak, że jest tego pewien, że każdy przecież wie, że nawet wampiry mają tę cholerną duszę!
   - Kochanie... - zaczął i tym samy słowem skończył; nie wiedział, co ma mi odpowiedzieć.
    Obróciłam głowę, głośno wzdychając i znów poczułam, jak coś zlatuje mi po policzkach. Noc była bezchmurna, wiec nie był to deszcz - ja naprawdę zapłakałam albo moja wyobraźnia dalej się ze mnie naśmiewa.
   - Carlisle, kocham cię nad wszystko, ale ja już nie mogę dłużej tu tkwić. Żałuję, że żyję, że tu jestem. Chciałabym, aby wampiry nie istniały, a my po prostu spotkaliśmy się już w raju, gdzie moglibyśmy być razem. Tak chyba można, prawda? - spytałam, zachowując się jak małe dziecko.
    Mój mąż objął mnie bardzo mocno, całując mnie przy tym po policzku i głaszcząc po plecach. Byliśmy w tej pozycji przez kilka minut, a może nawet godzin - nie liczyłam czasu!
   - Wiem, co czujesz. Ten świat mnie przytłacza, nie jestem z tych czasów i nigdy nie będę. Nie lubię ich. Nie raz myślę o tym, czy jest gdzieś tam u góry jest miejsce dla takich, jak my, ale boję się zaryzykować, bo mógłbym się mylić. Gdybym znał rozwiązanie na twój ból, Esme, już dawno bym złagodził. Kocham cię, mała, pragnę twojego szczęścia. Uśmiechnij się do mnie, proszę, a obiecuję, że wszystko stanie się piękniejsze - szepnął.
    Spełniłam jego prośbę, łącząc się z nim po chwili w namiętnym pocałunku. Łagodził moje rany, ale nie dało ich się złagodzić. Cieszyłam się, że chociaż jest ktoś, kto mnie rozumie. Modliłam się tylko w duchu o lepsze jutro.

________________________

    Jest to ostatni rozdział i chyba najdziwniejszy, ale taki prosto z serca. Naprawdę dopiero teraz poznałam Esme i choć myślałam, że wcześniej znam tą postać na wylot, to tak nie było. Każdy wie, że jest ona sercem rodziny, ale zawsze stoi w cieniu. Czy ktoś kiedyś pomyślał o tym, czy ją to nie boli? Zastanowiłam się też nad tym całym wiecznym życiem i doszłam do wniosku, że choć tak każdemu się marzy, to jednak w końcu dla każdego przychodzi czas na odpoczynek. Nie zaznali go ani Esme, ani Carlisle, ani żaden inny Cullen, jak i wiele innych postaci S. Meyer. Nie wiem, co jeszcze napisać, oprócz tego, że jest mi smutno. To ostatni rozdział, byłam z wami wspaniałe dwa lata i to właśnie tu dobiega koniec historii o Carlisle'u i Esme, którzy byli i są dla mnie inspiracją i na zawsze pozostaną w moim sercu. Była to wspaniała przygoda być tu z wami i dziękuję za wszystkie komentarze, za to że byliście i w ogóle to czytaliście! Teraz pozostawiam wam dalszy ciąg historii tej pary do waszej dyspozycji! Mam nadzieję, że ktoś może z was (ku mojej wielkiej radości) będzie przed snem myślał o tym, co mogłoby się wydarzyć dalej po tym 65 rozdziale! Jest ktoś taki? xd Wątpię, ale ok. :D
    Jakby ktoś chciał wiedzieć, to prowadzę też bloga o Lucjuszu i Narcyzie z Harry'ego Potter'a, który jest już moim ostatnim blogiem, więc juz tylko tam można jeszcze przeczytać to, co piszę. Zapraszam, jeżeli jest ktoś chetny: TU
    No to teraz żegnam się z wami, kocham was! Pamiętajcie, że jesteście wspaniali i będę tęskniła! Pa. :*