Carlisle:
Miałem dziś bardzo ciężką operację, był to bowiem przeszczep serca siedmioletniej dziewczynki. Każdy ruch był ważny, ponieważ w każdej chwili mała mogła umrzeć, a do tego nie chciałem dopuścić, tak jak i zapewne lekarze, którzy przeprowadzali ją ze mną. Można to uwzględnić jednym słowem: koszmar. Przeszkadzało mi również, gdy początkujący chirurdzy na moim oddziale przyglądali się wszystkiemu, jak zwykle zresztą, ale tym razem byli denerwujący! Dzięki mojemu słuchowi, słyszałem ich słowa, jakby stali obok mnie, a ich zachwyty moimi ,,zgrabnymi paluszkami" mnie irytowały, jak dodawali do tego, że moja żona musi szczytować, co kilka sekund. To już była czysta przesada! Musiałem wziąć głęboki wdech i starać skupić się na operacji, mimo mojej złości na nich. Na całe szczęście wszystko się udało, a dziewczynka posiedzi w szpitalu najkrócej tydzień i odeślemy ją do domu, do rodziny.
Wróciłem do własnego domu o dwudziestej, gdyż zmianę skończyłem o dziewiętnastej. Byłbym wcześniej, ale zagadała mnie jedna z pielęgniarek - Katrina. Miła, młoda dziewczyna, która od niedawna pracuje na moim oddziale. Opowiadała mi o studiach pielęgniarskich, które ukończyła bodajże pół roku temu. Chciała iść na medycynę, jednak zabrakło jej punktu. W życiu bywa często, że do różnych rzeczy brak nam czegoś i niestety musimy się wówczas obejść ze smakiem. Katrina postanowiła właśnie zostać pielęgniarką, by chociaż mieć jakąś styczność z medycyną, przy czym pomagać ludziom. Powiedziała mi również, że jest coraz mniej osób idzie w tym kierunku, co ona, więc wydawało jej się, że był to dla niej dobry wybór. Dziewczyna jest bardzo rozgadana, przyznam, że również ładna.
Zacząłem opowiadać o tym mojej żonie, jednak ta tylko wywróciła oczami i mamrocząc coś pod nosem, poszła na spacer. Nie wróciła do tej pory, ale zapewne poszła na polowanie. Cóż, trudno... Nie musi słuchać. Chociaż od jakiegoś czasu dziwnie się zachowuje, gdy zaczynam mówić coś o szpitalu, choć patrząc z perspektywy czasu, to nie rozmawiamy o niczym inne. Przykre, ale prawdziwe - bywa.
Miałem mnóstwo spokoju, więc poszedłem do swojego gabinetu, gdzie zacząłem wypełniać różne papiery. Dzieci pojechały do kina, a następnie miały całą noc spędzić na polowaniu, a rano od razu idą do szkoły, dlatego dom był pusty. Przerzucałem różne dokumenty, aż natrafiłem na ofertę, która przyszła wczoraj, jednak rzuciłem ją na biurko i zniknęła pod stosem innych listów, różnych książek, kartek. Była to bowiem propozycja wykładowcy w szkole medycznej. Kuszące, ale nie mam na to czasu! Pisali tam, jak to słyszeli o mnie różne dobre rzeczy i o tym, że nazywają mnie lekarzem wszech czasów! Słodkie słówka, by tylko mieć jakieś człowieka, który zastąpi profesora Albina...
Usłyszałem, jak drzwi do domu otwierają się, a do moich nozdrzy wpadł zapach mojej żony. Położyła jakieś dwie torby z ubraniami na podłodze, a torebkę rzuciła na fotel w salonie, po czym udała się na górę, nie pozbywając się nawet płaszcza. Kroki Esme były dla mnie prawie niesłyszalne, gdyż są one ciche i delikatne, a jej stopy prawie nie dotykają ziemi. W jej chodzie zawsze jest mnóstwo elegancji, dostojności, która ,,woła" mężczyzn, by na nią patrzyli i się ślinili. Taka już jest moja żona - zawsze seksowna, pełna klasy, uroku. Z zamyśleń o niej, wyrwało mnie właśnie pukanie Esme do drzwi od mojego gabinetu. Rzuciłem krótkie ,,wejdź", wracając do pracy. Chciałem mieć ją z głowy, bo papiery, walające się po biurku, przyprawiały mnie o mdłości!
- Carlisle - wymruczała i podeszła do mnie. Stanęła nade mną, uśmiechając się tajemniczo. Zaczęła bawić się moimi włosami, zasłaniając mi dokument, który właśnie wypełniałem, więc odsunąłem ją na bok, ale ta nie potrafiła się odczepić, widząc, że pracuję! Zaczęła masować mnie po karku, jednak potem zeszła dłońmi niżej, odpinając guziki od mojej koszuli. Tego było zdecydowanie za wiele! Podniosłem się z fotelu jak oparzony i rozdrażniony spojrzałem na nią.
- Esme! Do cholery, co się z tobą dzieje, kobieto?! Widzisz przecież, że pracuję! - warknąłem w przypływie gniewu i już po chwili tego pożałowałem. Uderzyło mnie solidnie poczucie winy. Jak mogłem tak na nią nakrzyczeć? Na tą delikatną osóbkę, którą kocham? Zachowałem się okropnie, a czasu już nie cofnę, jak bardzo bym chciał, to nic się nie zrobi. Co się ze mną dzieje, że jestem taki wobec niej?
Otworzyła lekko wargi ze zdziwienia i równocześnie strachu, który wyczytałem na jej twarzy. Jej dłonie zacisnęły się w małe piąstki, a oddech przyspieszył. Przełknęła ślinę, nie patrząc mi w oczy, cały czas miała opuszczoną głowę, jakby się mnie bała. A może i boi? Jeżeli naprawdę ją wystraszyłem?
- Przepraszam - wyszeptała i już jej nie widziałem, usłyszałem tylko trzask zamykanych drzwi.
Jestem kretynem...
Esme:
Pobiegłam w głąb lasu, licząc na to, że Carlisle pobiegnie za mną i mnie przeprosi, jednak nic takiego nie nastąpiło po trzech godzinach czekania na cud w postaci mojego męża. Łudziłam się jeszcze, że może pojechał po jakiś prezent, ponieważ już za tydzień jest nasza rocznica. Modliłam się teraz w duchu, żeby przyniósł mi choć jedną małą różę, byleby był! Nie przyszedł...
Zasmucona wędrowałam po całym lesie, rozmyślając. Wpadłam na pewien pomysł, którego wciąż nie byłam pewna, ponieważ bałam się, że sama sobie nie poradzę z daleka od całej rodziny. Esme, jesteś dorosła!, powtarzałam ostro w myślach, ale zawsze stał przy mnie ktoś, kto wiódł mnie wszędzie i pilnował jak matka swojego dziecka. Nie nauczono mnie samodzielności i czas w końcu rozłożyć skrzydła i polecieć samotnie, nie bacząc na strach.
Zdecydowałam i podjęta przeze mnie decyzja może mnie dużo kosztować, zresztą nie mam innego wyboru, jeżeli pragnę miłości i zrozumienia od swojego męża, przynajmniej po tym pomyśle mogę na nią liczyć. Potrzebna mi i Carlisle'owi długa przerwa. Teraz tylko czekać, aż on pojedzie rano do pracy, a ja będę mogła swobodnie się spakować i wyjechać. Nie musiałam przejmować się dziećmi, których nie będzie jeszcze jutro.
Decyzja zapadła - nie ma odwrotu.
____________________________
Ostatni rozdział w tym roku. No tak, kończy się 2013 i rozpoczynamy 2014 i z tego powodu chcę Wam życzyć wszystkiego dobrego, aby wasze przyrzeczenia spełniły się w tym nadchodzącym roku, oczywiście szampańskiej nocy, no i spełnienia marzeń. Szczęśliwego Nowego Roku!
Cóż mogę jeszcze dodać oprócz tego, że i w moim opowiadaniu niedługo będzie punkt kulminacyjny i będzie on w Sylwestra, tylko tyle mogę zdradzić. :) Zachęcam do komentowania i mam nadzieję, że rozdział się podoba. :)
Kochana, co ja mogę powiedzieć? Cudownie! Tylko za krótko *.* Nie sądziłam, że Carlisle może być taki oschły w stosunku do swojej żony. Biedna Esme... Powtórka z rozrywki? Czyżby Carlisle' owi podobała się pielęgniarka? Hahahahah. Dzisiaj krótki komentarz, bo muszę spadać, ale wiedz, że bardzo się ucieszyłam, kiedy przeczytałam ten rozdział. Podniósł mnie na duchu ;d heh .Dopełnienia postanowień i spełnienia marzeń w 2014!
OdpowiedzUsuńCudowny rozdział!!! Mam nadzieję że Esme da Carlisle'owi nauczkę za takie zachowanie :)
OdpowiedzUsuńSzczęśliwego Nowego Roku :)
Carlisle, hello! Esme taka napalona, a ty ja tak o prostu zbywasz? Chłopie, co się z tobą dzieje? Aaaa... pielęgniareczka Ci w głowie zawróciła :P Leć za żoną, bo zacznie szukać rozrywki w łóżkach innych facetów!
OdpowiedzUsuńTrochę spóźnione życzenia, ale co tam :3 Happy New Year! <3
Pozdrawiam cieplutko ;*
Carlisle.. Nie poznaję go ...
OdpowiedzUsuńBiedna Esme, współczuję jej :C
Rozdział jak zwykle cudny i wciągający !
Czekam na następny :*
Pozdrawiam i życzę weny :D
P.S. Przepraszam, że tym razem taki krótki komentarz, ale nie wiedziałam już co napisać :)
Boże, ale ten Carlisle się zmienił. Nie do poznania, czyżby to zmiana miejsca zamieszkania, czy szpital i ciągły stres? Och, mam nadzieję, że nam to kochana wyjaśnisz w dalszych rozdziałach i mam nadzieję, że oni się pogodzą szybko! Carlisle nie może dać jej odejść rozumiesz! Ja nie pozwolę! Esme... zawsze ona cierpi, dlaczego tak jest? ;c Czekam na następny rozdział, moja droga.
OdpowiedzUsuńCałuski, Cyzia. ;*
Co to ma być? :o Czy Doktorkowi już na stare lata... naprawdę odbiło?! No facet! ;.; Praca czy jakieś dokumenty ważniejsze od żony, która aż się prosi o kolejny słodki pocałunek? :___: I po co tak na nią nawrzeszczał? Nie mógł powiedzieć, ciepłym tonem na ucho, że za chwilę skończy a jej zafunduję gorącą kąpiel i potem się nią zajmie? *o* Hm... chociaż perspektywa zwalenia wszelkich listów, dokumentów czy innych papierów na podłogę i na biurku pokazania jej jak jest ważna jest bardzo kusząca... holahola xd Ale Esme... też nie powinna aż tak reagować gwałtownie, że już chce dać im czas i pakuje walizki :__: Troszkę spokojniej :33 Krótko... ale co z tego? c: Ważne, że mamy co czytać i to mnie cieszy ^^ Ale perspektywa, że niedługo zakończysz to opowiadanie jest... smutna :___:
OdpowiedzUsuńJazz ♥
kiedy nn? plosię, dodaj szybko czytam tego bloga od dwóch miesięcy się uzależniam jest super daj nn nie moge doczekac
OdpowiedzUsuńDziękuję za komentarz, jednak rozdział pojawi się najwcześniej w następnym tygodniu, ponieważ jestem zawalona nauką. -,-
UsuńZostałaś/ zostałeś nominowana/y do Liebster Award! Więcej na Esme-Carlisle.blogspot. com w zakładce "Liebster Award."
OdpowiedzUsuńOla, kocie, mistrzostwo!
OdpowiedzUsuńNie spodziewałam się tego po Carlisle'u! Zawsze taki spokojny, a tu takie BUM :O
Nie, nie, nie, oni muszą być razem, inaczej sobie tego nie wyobrażam! Ale i tak Cię kocham <3
wklej nn albo zawieś bloga bo nie wiem czy wchodzić dalej czy nie
OdpowiedzUsuń