Trzymałam głowę na ramieniu męża, mając zamknięte oczy, przez co sprawiałam wrażenie, że śpię. Siedzieliśmy w samolocie, który leciał do Rio de Janeiro, a stamtąd do mojego prezentu na rocznicę od Carlisle'a, który nic mi nie chciał o tej niespodziance powiedzieć. Byłam bardzo zaciekawiona tym, co też on wymyślił. Delikatnie chwyciłam go za dłoń.
Mój mąż dostał ode mnie srebrny zegarek od Chanel, w którym podczas mojego pobytu w Paryżu spędziłam w jednym dniu około pięciu godzin, wybierając jedną parę butów i dwie sukienki.
- Nie uciekaj mi już nigdy malutka - szepnął Anioł, dotykając wargami mojego ucha, sprawiając mi tym małą pieszczotę.
Wtuliłam się w niego jeszcze mocniej, uśmiechając się i cicho mrucząc z zadowolenia. Cofam wszystko, co wcześniej o nim pomyślałam! Carlisle nie kłamał, że jestem tą jedyną i to cholerne ,,na zawsze" jest prawdziwe. Nie uległam mu oczywiście całkowicie, co to, to nie! Będzie mi się jeszcze tłumaczył, gdy dojedziemy na miejsce, czemu to zachowywał się jak cham, zapominając o swojej żonie, która cierpiała z braku jego bliskości.
- Nie zrobię tego, jeżeli mój mąż będzie mi codziennie pokazywał, jak bardzo mnie kocha, a nie raz na ruski rok, gdy nadejdzie go ochota na seks - odszepnęłam, składając na jego policzku pocałunek.
Anioł pochylił się nade mną i cicho westchnął.
- Obiecuję, że moja piękna żona już nigdy nie będzie miała powodu czuć się samotna.
Spuściłam głowę, zrywając kontakt wzrokowy z moim mężem. Mimo tych jego czułych słów, zrobiło mi się smutno. Wycierpiałam się przez niego i to bardzo, uciekłam się nawet do wyjazdu! Kochałam Carlisle'a i to bardzo, a jego obietnice... wierzyłam w nie, oczywiście! Choć moja wiara w naszą miłość była mocna, to miałam wątpliwości. Boję się, że znów dojdzie do tych samych wydarzeń. Jeżeli przez kilka lat będzie, jak kiedyś, a nagle on znowu stanie się oziębły? Nie wytrzymam wówczas i jestem pewna, że dojdzie do rozwodu.
- Za ile będziemy na miejscu? - spytałam cicho, odsuwając się od niego, odwracając również głowę w drugą stronę.
- Już niedługo - odparł i pocałował mnie w policzek, nie odrywając od niego ust. - Esme - szepnął.
Spojrzałam na Carlisle'a i cicho westchnęłam. Patrzyłam mu prosto w oczy, w których widziałam pytanie, dlaczego jestem smutna, gdyż zapewne według niego wszystko jest już dobrze, wręcz wspaniale, idealnie i o wszystkim możemy zapomnieć!
- Carlisle, a jeżeli znów będzie to samo? Znowu mnie zranisz? - spytałam, delikatnie ujmując jego dłoń.
Mój mąż ucałował moją dłoń, przymykając powieki. Na jego twarzy pojawił się lekki grymas niezadowolenia. No cóż, mimo że Carlisle był ideałem dla większości kobiet pod względem charakteru i wyglądu, to jednak był mężczyzną i musiałam jakoś zrozumieć, że dla niego wszystko było proste.
- Esme, obiecuję ci na moją świętej pamięci matkę, której nie znałem, ale bardzo kochałem i kocham, że to zraniło również mnie, że tak cię skrzywdziłem i nigdy już tego nie zrobię! - prawie krzyknął, przez co wszyscy w samolocie na nas spojrzeli.
- Obiecujesz? - spytałąm cicho.
- Obiecuję.
Mocno się w niego wtuliłam, czując, że moje oczy robią się suche. Głaskałam go po karku, starając się uwierzyć w jego słowa i szybko mi się to udało, gdy jego wargi znalazły się na mojej szyi. Zaczęłam się cicho śmiać i odciągać go od siebie, gdyż jednak znajdowaliśmy się w tym sam samolocie, który przeszkadzał nam... Powiedział jeszcze, że mnie bardzo kocha, kiedy znaleźliśmy się na ziemi i byłam już znów cała jego, wyłącznie jego.
***
Po godzinie podróży motorówką, dotarliśmy na piękną wyspę, na której kilka metrów od czystego morza znajdował się dom podobny do naszego w Forks. Piasek na złocistej plaży był nagrzany przez słońce, które mocno tu świeciło, wprawiając naszą skórę w błyszczenie.
Mój mąż objął mnie od tyłu w pasie, całując mnie przy tym w czubek głowy. Mruknęłam cicho z zadowolenia, przymykając powieki. Miesiąc z Carlislem w tym magicznym miejscu... Ta myśl bardzo mnie podniecała.
- Kochanie, przebiłeś mój prezent - szepnęłam, odwracając się w jego stronę i kładąc dłonie na jego ramiona. - Specjalnie dla mnie ją wynająłeś? - spytałam, szeroko się uśmiechając.
Carlisle głośno się roześmiał, chwytając mnie mocno w pasie i unosząc, przy czym okręcił mnie w koło, całując namiętnie. Miałam na sobie białą asymetryczną sukienkę, która powiewała przy każdym ruchu.
- Esme, słońce, to twoja wyspa. Wyspa Esme - powiedział i pogłaskał mnie po policzku.
Zaniemówiłam. Ta wyspa należy do mnie?! Spojrzałam na niego, szeroko otwierając oczy ze zdziwienia. Carlisle kupił mi wyspę, moją wyspę i tylko moją... Miałam ochotę krzyczeć, skakać, ale ja po prostu rzuciłam się na męża, powalając go na ziemię.
Pogłaskałam go delikatnie po policzku, uśmiechając się od ucha do ucha. Carlisle złożył na moich ustach namiętny pocałunek, który oddałam z wielką przyjemnością. Jego wargi były miękkie i ciepłe, pobudzały moją wyobraźnię do dalszego działania. Anioł całował mnie po szyi i szeptał moje imię, od czasu do czasu mrucząc z zadowolenia. Spędziliśmy razem wspaniały dzień i noc na wyspie, a także kolejny tydzień, aż w końcu postanowiliśmy wyjść z łóżka, jeżeli mogę tak to ująć, ponieważ nie robiliśmy to tylko na materacu, a wszędzie, gdzie się dało. Ósmego dnia wybraliśmy się do miasta, w nocy. Tańczyliśmy, bawiliśmy się i nie obyło się bez wielu romantycznych scen. Mój mąż rozpieszczał mnie i potrafił pobudzić moją wyobraźnię! A jeżeli mowa o tańcu, to Carlisle jest niesamowitym tancerzem; kocham, gdy obejmuje mnie w tali, kiedy widzę, jak zgrabnie rusza swoimi biodrami i gdy wiem, że jest cały mój!
Miesiąc minął mi ot tak! Mogłabym żyć tak całą wieczność, jednak muszę przyznać, że już brak mi dzieci. Będą zapewne ciekawe, co robiliśmy, choć Alice na pewno powiedziała im swoje wizje z nami, a Edward wyczyta wszystko z moich myśli... Mimo tych ich talentów, które mogły przeszkadzać nie raz w normalnym życiu, kochałam ich niesamowicie i wiedziałam, że kiedyś te umiejętności się przydadzą.
- Carlisle, kochanie, dziękuję za wszystko. Kocham cię, Aniele - szepnęłam, tuląc się do piersi męża.
Siedzieliśmy na piasku blisko morza, wpatrując się w księżyc i tysiące gwiazd na niebie. Nie myślałam już o tym, co przyniesie przyszłość, bo już nie obchodziło mnie to - liczyło się to, co jest tu i teraz.
- Ja ciebie też kocham - mruknął, całując mnie w szyję. - Jeszcze nie raz tu przyjedziemy, będziesz musiała tylko powiedzieć, kiedy chcesz. Ta cała wyspa jest twoja i mam nadzieję, że jak tu przyjedziesz, to zabierzesz mnie ze sobą - zaśmiał się, a ja pocałowałam go delikatnie w policzek.
- No nie wiem, będę się musiała zastanowić, czy jesteś godny tego miejsca.
- Osz ty! Tak traktujesz męża?! - spytał.
Powalił mnie na piasek, siadając na mnie okrakiem. Uniósł moje dłonie, przytrzymując je jedną ręką, a drugą zaczął mnie łaskotać. Starałam się go zwalić, śmiejąc się głośno i błagając, by przestał, ale nie dałam rady.
_________________
Dobra, wiem, że rozdział miał być wcześniej, ale mój komputer... To nie moja wina, a także mojego lenistwa też nie, choć może troszkę... No przepraszam, szczególnie, że to już przedostatni rozdział. Obiecuję, że kolejny pojawi się do dwóch tygodni lub miesięcy (:X). Za dwa tygodnie z przeciągnięciem do niedzieli pojawi się rozdział, naprawdę!
Dedykuję go każdemu, kto czyta mojego bloga i komu naprawdę się podoba, co piszę. Kocham Was. :*
Pogłaskałam go delikatnie po policzku, uśmiechając się od ucha do ucha. Carlisle złożył na moich ustach namiętny pocałunek, który oddałam z wielką przyjemnością. Jego wargi były miękkie i ciepłe, pobudzały moją wyobraźnię do dalszego działania. Anioł całował mnie po szyi i szeptał moje imię, od czasu do czasu mrucząc z zadowolenia. Spędziliśmy razem wspaniały dzień i noc na wyspie, a także kolejny tydzień, aż w końcu postanowiliśmy wyjść z łóżka, jeżeli mogę tak to ująć, ponieważ nie robiliśmy to tylko na materacu, a wszędzie, gdzie się dało. Ósmego dnia wybraliśmy się do miasta, w nocy. Tańczyliśmy, bawiliśmy się i nie obyło się bez wielu romantycznych scen. Mój mąż rozpieszczał mnie i potrafił pobudzić moją wyobraźnię! A jeżeli mowa o tańcu, to Carlisle jest niesamowitym tancerzem; kocham, gdy obejmuje mnie w tali, kiedy widzę, jak zgrabnie rusza swoimi biodrami i gdy wiem, że jest cały mój!
Miesiąc minął mi ot tak! Mogłabym żyć tak całą wieczność, jednak muszę przyznać, że już brak mi dzieci. Będą zapewne ciekawe, co robiliśmy, choć Alice na pewno powiedziała im swoje wizje z nami, a Edward wyczyta wszystko z moich myśli... Mimo tych ich talentów, które mogły przeszkadzać nie raz w normalnym życiu, kochałam ich niesamowicie i wiedziałam, że kiedyś te umiejętności się przydadzą.
- Carlisle, kochanie, dziękuję za wszystko. Kocham cię, Aniele - szepnęłam, tuląc się do piersi męża.
Siedzieliśmy na piasku blisko morza, wpatrując się w księżyc i tysiące gwiazd na niebie. Nie myślałam już o tym, co przyniesie przyszłość, bo już nie obchodziło mnie to - liczyło się to, co jest tu i teraz.
- Ja ciebie też kocham - mruknął, całując mnie w szyję. - Jeszcze nie raz tu przyjedziemy, będziesz musiała tylko powiedzieć, kiedy chcesz. Ta cała wyspa jest twoja i mam nadzieję, że jak tu przyjedziesz, to zabierzesz mnie ze sobą - zaśmiał się, a ja pocałowałam go delikatnie w policzek.
- No nie wiem, będę się musiała zastanowić, czy jesteś godny tego miejsca.
- Osz ty! Tak traktujesz męża?! - spytał.
Powalił mnie na piasek, siadając na mnie okrakiem. Uniósł moje dłonie, przytrzymując je jedną ręką, a drugą zaczął mnie łaskotać. Starałam się go zwalić, śmiejąc się głośno i błagając, by przestał, ale nie dałam rady.
_________________
Dobra, wiem, że rozdział miał być wcześniej, ale mój komputer... To nie moja wina, a także mojego lenistwa też nie, choć może troszkę... No przepraszam, szczególnie, że to już przedostatni rozdział. Obiecuję, że kolejny pojawi się do dwóch tygodni lub miesięcy (:X). Za dwa tygodnie z przeciągnięciem do niedzieli pojawi się rozdział, naprawdę!
Dedykuję go każdemu, kto czyta mojego bloga i komu naprawdę się podoba, co piszę. Kocham Was. :*
Jejku... Zaniemówiłam. Taki długi i piękny rozdział :) Carlisle przeszedł chyba jakąś metamorfozę ^^ Ale to dobrze. Czekałam za tym, kiedy tutaj pojawi się trochę czułości. To było urocze. Tydzień w łóżku xd Nie wyobrażam sobie, żebyś mogła przestać pisać tego bloga. Nie rób swoim czytelnikom tego... Będzie króciutko, bo się spieszę. Nie wchodziłam na bloggera już kilka dni, może nawet ponad tydzień, a tutaj taka miła niespodzianka. Czekam na nn i weny życzę.
OdpowiedzUsuńPs. przemyśl jeszcze raz tę decyzję.
Cudowny rozdział. Rozumiem twoją decyzje o zakończeni opowiadania (choć jest wspaniałe i nigdy mi się nie znudzi) tylko proszę nie usuwaj boga bo jest naprawdę miło czasem wrócić do pierwszego rozdziału i znów delektować się rozdziałami. tak wiem jestem pesymistką. I pisz szybko ten rozdział bo mnie ciekawość już zżera.
OdpowiedzUsuńKocham tego bloga!!! Dzięki za kolejny wspaniały rozdział. :) Z niecierpliwością czekam na nn. :)
OdpowiedzUsuń" - Nie zrobię tego, jeżeli mój mąż będzie mi codziennie pokazywał, jak bardzo mnie kocha, a nie raz na ruski rok, gdy nadejdzie go ochota na seks" - MOJE ULUBIONE ZDANIE!!
OdpowiedzUsuńOgólnie rozdział śliczny, romantyczny taki, jeszcze ten tydzień spędzony w łóżku, Ola, nie wiem, czy dam radę pożegnać się z tym blogiem. To dzięki niemu zaczęła się przygoda z moim, zainspirowałaś mnie.
Czekam na gg jak coś :*
NO CZEMU MI TO ROBISZ I CHCESZ KONCZYC OPOWIADANIE! Nie rob tego nam! Pisz pisz pisz i nie koncz!
OdpowiedzUsuńoby jej teraz on nie zgwałcił
OdpowiedzUsuńJakie to było piękne ;) <3
OdpowiedzUsuńJak zwykle pisze z opóźnieniem. Komentarz będzie krótki, bo nie mam weny, zupełnie jakby uciekła... Romantyczny był bardzo rozdział i dobrze, że się pogodzili. Mam nadzieję, że już tak będzie. Szkoda, że to przedostatni rozdział. Może jeszcze przemyślisz to i zmienisz zdanie. :) Koniec był uroczy, bardzo. :3
OdpowiedzUsuńWeny życzę i całuję, Cyzia. ♥