poniedziałek, 21 października 2013

59 Rozdział

    Blondyn chwycił niepewnie kopertę i przełamał pieczęć Volturi. Chwyciłam Carlisle'a za dłoń, delikatnie masując jej wierzch. Położyłam głowę na jego ramieniu, wzdychając cicho. Poczułam rękę mojego męża, jak podwija mi lekko moją sukienkę i zaczął głaskać mnie po kolanie. Jęknęłam bezgłośnie i zacisnęłam powieki. Poczułam strach, oczekując na słowa Anioła.
   -  Droga Esme - zaczął. - Chciałem ci serdecznie podziękować za zabicie Didyme. Była moją wielką przeszkodą w jakże genialnym planie! Wystarczyło tylko posłać ją do Cullen'ów, by ktoś w końcu mógł ją zabić. Uśmiech sam wpełza mi na usta! A to wszystko twoja zasługa, więc wiedz, że jestem ci bardzo, a to bardzo wdzięczny i jestem ci winny przysługi. Aro - zakończył mój mąż, po czym wstał i wrzucił list do kominka, gdzie płomienie pożarły całkowicie papier, zostawiając z niego tylko czarny pył... Wpatrywałam się w tą scenę jak zaklęta, jednocześnie szczęśliwa z takiego zakończenia. Wstałam i podeszłam do Carlisle'a, tuląc się do niego od tyłu. Chwycił moje dłonie i pocałował obie, odwracając się do mnie i składając na moich wargach namiętny pocałunek. Uśmiechnęłam się, zamykając oczy, ciesząc się, że wszystko poszło tak gładko i spokojnie, a teraz mogę delektować się Aniołem i rodziną, która się powiększyła, dając mi całkowite spełnienie.
   - Jaka ja jestem szczęśliwa! Mam ciebie, Edwarda i teraz także Rosalie - wyszeptałam, kładąc jego ręce na swoich biodrach. - Kocham cię - dodałam i pogłaskałam go po policzku.
   - Ja ciebie też, moja kruszynko - powiedział czule i posłał mi ciepły uśmiech, który tak kochałam. Mogłam się wpatrywać w jego twarz godzinami, odkrywając w nim coraz to nowsze szczegóły.
    Objął mnie w pasie i razem, wolnym i leniwym krokiem, wyszliśmy do naszej sypialni, gdzie zamknęliśmy się, by oddać się swoim pieszczotkom i pokazać, jak bardzo siebie pragniemy i potrzebujemy siebie nawzajem. W końcu znalazłam miłość, która co dnia szokuje mnie tym, jak bardzo mnie kocha i tęskni za mną, gdy jestem tylko w innym pokoju.
    Za życia nawet sobie nie wyobrażałam tak pięknego obrazu, jaki spotkał mnie po śmierci. Teraz nie mogłam sobie wyobrazić żadnego momentu bez mojej kochanej rodziny! Jakbym bardzo się starała, oni muszą być ze mną. Moje serce, mimo że martwe, bije mocniej, gdy myślę o tym, co nas może jeszcze spotkać, jakie wspomnienia będą nam dane... Piękne i miłe uczucie.


5 lat później...

    Otworzyłam drzwi do nowego mieszkania w Gatlinburg w stanie Tennessee. Szczerze, to przyzwyczaiłam się do zmieniania miejsc zamieszkania, jednak było mi tak bardzo szkoda opuszczać nasz ogromny dwór w Rochester. Było w nim mnóstwo przestrzeni, a pokoje były od siebie na tyle oddalone, że każdy z mojej rodziny mógł swobodnie zająć się swoimi sprawami, nie przejmując się tym, że ktoś z domowników zwróci na niego uwagę.
    Razem z Rosalie zaczęłyśmy plotkować o tym, jak umieścimy nasze buty i ubrania, gdyż to właśnie mój mąż przygotowywał cały wystrój i resztę. Jeżeli o nim mowa, to właśnie wnosił wraz z Edwardem nasze bagaże. Gdy skończył, podszedł do mnie i musnął moje wargi. Przy dzieciach nigdy zbytnio nie ukazywaliśmy sobie uczuć.
   - I jak ci się podoba? - spytał i spojrzał na mnie uśmiechnięty.
   - Jest cudownie! - stwierdziłam i odwzajemniłam się również uśmiechem - czułym i wyrażającym samo szczęście!
    Bez żadnych uwag, każdy z nas zaczął się rozpakowywać, a dokładnie ja, Rosalie i Edward, gdyż mój ukochany mąż zostawił mnie ze swoimi rzeczami, stwierdzając, że poradzę sobie lepiej i już pomijając fakt, że to prawda, to mógłby to zrobić ze mną, a nie od razu pędzić do tego szpitala! Jutro zaczyna nocną zmianę, a w pierwszy dzień przyjazdu do nowego domu mnie zostawia samą z tym wszystkim! Jednak i tak mu wybaczę, chodź teraz jestem lekko zdenerwowana, to wiem, jak jego praca jest dla niego ważna i ile radości mu to sprawia.
    Zaproponowałam moim przybranym dzieciom, by poszli zapolować, jednakże tylko blondynka to uczyniła, gdyż mój syn zdecydował rozejrzeć się po mieście.  Liczyłam, że może Rosalie i Edward poczują coś więcej do siebie, lecz jak na razie słyszę z ich ust obrazy na siebie nawzajem, chodź wiem, że w głębi serca kochają się, ale tylko jako brat i siostra, co i tak mnie raduje. Postanowiłam za ten czas ogarnąć w jakimś stopniu cały bałagan, który pozostał po remoncie. Musiał się odbyć, ponieważ budynek nie był w najlepszym stanie. Na szczęście był dobry do zamieszkania!
    Gdy ukończyłam porządki, które zajęły mi dosłownie chwilę, gdyż w wampirzym tempie było to zajęcie nierealistycznie mało zajmujące czas, postanowiłam przeszukać zbiór książek mojego męża i zabrać się za jakąś, stwierdzając, że dawno niczego nie czytałam. Padło na jedną z książek Jane Austen ,,Rozważna i romantyczna". Cieszył mnie fakt, że Carlisle posiadał romansidła, które ubóstwiałam. Może dlatego jest takim romantykiem?, pomyślałam i uśmiechnęłam się sama do siebie.  
    Ledwo zaczęłam zagłębiać się w lekturze, gdy ktoś wpadł do domu. Poczułam krew, mnóstwo krwi. Zerwałam się z miejsca i ujrzałam moją córkę z rannym mężczyzną. Jej oczy wyrażały strach; bała się o tego chłopaka, którego zapewne nie znała... Nie wiedziałam kompletnie, co mam zrobić w takiej sytuacji i jak się zachować, więc rozkazałam jej położyć go na sofie i postarać się jakoś zatamować krwotok, nie pytając, co się stało. Podziwiałam ją, że potrafiła oprzeć się jego krwi... Od samego początku mogłam zresztą ją podziwiać za to, jak jest silna wobec takiej pokusy...
    Odgoniłam od siebie te myśli i chwyciłam za telefon, wcześniej wyszukując w notatkach męża numer do szpitala. Odebrała jakaś kobieta. Poprosiłam do słuchawki Carlisle'a. Po chwili usłyszałam jego ciepły i czuły głos, przez który kolana mi zmiękły, lecz zachowałam zimną krew i powiedziałam, co się dzieje, prosząc, by był w domu, jak najszybciej. Bałam się, co może się wydarzyć, ale najbardziej moje obawy skłaniały się do tego, czego Rosalie może sobie zażyczyć. Widząc jej wzrok, troskę o obcego mężczyznę wywnioskowałam tylko jedno.

______________________________

    Merlinie, przepraszam was, że musieliście tak długo czekać na rozdział! Przepraszam, że po tak długim czasie jest taki krótki. Przepraszam, że nie dałam żadnej informacji o tym, że nie będzie go tak długo. :( Po prostu nie miałam, jak go napisać i mogę się tłumaczyć szkołą, lecz to głupie, ale taka prawda! Rozdział miałam dodać w tą niedzielę, ale przyszła nauka na matematykę i sprawdzian, a teraz dokończyłam go po tym, jak uczyłam się na sprawdzian z biologii i powiem, że jestem okropnie zmęczona, jednak zawzięłam się, mówiąc sobie "Ola! Nie założyłaś tego bloga, by dodawać posty raz na ruski rok! Weź się w garść, wiem, że potrafisz!". Myślę, że rozdziały będą częściej, niż ostatnio, gdyż w końcu ,,wskoczyłam" w ten szkolny rytm. Jest trudno - bardzo, jednak się staram i mam nadzieje, że mi to wybaczycie. Postaram się pisać dłuższe rozdziały i ciekawsze, bo czuję, że ten jest taki byle jaki, ale oczy same mi się kleją, ale kości będą mi się śniły po nocach. -,- No dobrze, a więc mam nadzieję, że rozdział się spodoba i jeszcze raz wielkie PRZEPRASZAM!

PS: Jak chcecie, to pytajcie: TU

6 komentarzy:

  1. No nareszcie!!!!! Awwwwwwwwww *.* Cudowny rozdział ;* Ach ten Aro ;3 Ma Cullen'ów za morderców.. A później tak słodko to opisałaś, że aż się ciepło na serduszku robiło ;) Co by było bez Esme i Carlisle'a? ;'( I pojawia się kolejny człowiek rodziny- Emmett (o ile się nie mylę hahahahahah). Uwielbiam go za poczucie humoru i mam nadzieję, że już wkrótce będę mogła poczytać o nim na Twoim blogu ♥ Już się nie mogę doczekać. Mam nadzieję, że z kolejnym rozdziałem nie będzie tak dużej przerwy, bo chyba tego nie zniosę... Ale szkoła jest bardzo ważna tym bardziej teraz. Więc rozumiemy (przynajmniej ja ^^). Dużo, dużo, dużo, dużo weny do pisania kolejnych, przepięknych opowiadań i wszystkiego dobrego w szkole!
    Pozdrawiam,
    Eriss ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Długo kazałaś czekać na rozdział, ale opłacało się. Z naszych rozmów przez komórkę i gg wnioskuję, iż ta nauka nieźle daje w kość. Rozdział był baaardzo słodki i jednocześnie romantyczny. Aro... Nie wiem czemu, ale mam do niego słabość. Ma taki hipnotajzing wzrok, że o ja nie mogę. ;p O jeej poszli sobie do sypialni. Mrrr. ;* I pięć lat później... Nowy domek, można by rzec, nowe życie wręcz. ;) Edzio poszedł rozejrzeć się po okolicy? ;> Wyczuwam romans... xD I ten koniec... Przerażający... I nasuwa mi się jedno pytanie "Czo ta Rosalie?!" o.O
    Czekam na next i całuje. ;**
    Cyzia. <3

    OdpowiedzUsuń
  3. Już nie mogłam się doczekać !! <3
    Rozdział jak zwykle wspaniały, ale trochę krótki ;/
    Chociaż to nie zmienia faktu, że bardzo mi się podoba <3
    Już się nie mogę doczekać na następny !
    Pozdrawiam i życzę weny ! :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Kolejny raz przepraszam za takie opóźnienie :c Rozdział po jakże długiej przerwie czytało mi się bardzo dobrze, wręcz cudownie ^^ Uwielbiam to jak opisujesz uczucia. Czuć ich wielką miłość jaką darzą siebie i to robisz a raczej tworzysz magicznie. Bajka po prostu <3 Rose i jej przyszły ukochany? Ulala... ale idziemy daleko :D Esme sobie poradzi zanim doktorek przyjdzie i nie rzuci się na może krwi *.* Choć byłby to zapewne kuszący widok xd
    Przepraszam, że tak krótko :c

    Kocham! Jazz ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Ola Ola Ola kocham Cię za ten rozdział ;* Wiesz, że jak zawsze cudowny. Przepraszam za mój 'zapłon' ale no ostatnio nic innego nie robię tylko śpię :(

    OdpowiedzUsuń
  6. Kiedy następny?

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że unoszę się w powietrze!
Przyjmuję krytykę, gdyż jestem tylko amatorką.
Notki o nn piszcie w zakładce - SPAM.
Swoje blogi polecajcie w zakładce - SPAM.