wtorek, 4 grudnia 2012
5 Rozdział
Carlisle :
Uniosłem ją , była lekka jak piórku , i objąłem ją ramionami . Nie mogłem jej tu zostawić , gdy wiła się z bólu . Wyszedłem niezauważony ze szpitala wampirzym tempem ; podążyłem do mojego domu z boginią na rękach .
Deszcz padał , dzięki temu mogłem swobodnie przemieścić się po ulicy , bo to niecodzienność tu ,widywać mężczyznę z wijącą się kobietą na rękach , a do tego przemieszczali się w niezwykłym tempie .
Przytuliłem do siebie Esme , gdyż chciałem uchronić ją przed deszczem . Nie spuszczałem jej z oczu , nawet nie patrzyłem na ulicę ; nie musiałem , moje zmysły pozwalały mi poruszać się z niezwykłą szybkością , nie patrząc przed siebie .
Dotarłem do mojego domu . Nareszcie , pomyślałem i otworzyłem duże , dębowe drzwi pociągając za złotą klamkę . Wszedłem do domu i zamknąłem je za sobą . Poszedłem do swojej sypialni i położyłem Esme na moim łóżku z którego nie korzystam .
Ukląkłem przed nim i spojrzałem na nią . Wglądała cudownie , jak zwykle . Wiła się po całym łóżku , ból nie dawał jej spokoju ; wiem jak to jest , sam to przeżyłem . Patrząc na nią , cierpiałem z nią , tak bardzo chciałem aby ten ból przeszedł na mnie .
Poszedłem do kuchni i z kredensu wyciągnąłem białą , bawełnianą ściereczkę . Wróciłem do Esme i otarłem jej twarz , ręce i nogi z deszczu , a włosy zgarnąłem na bok . Przykryłem ją kołdrą i poprawiłem poduszkę . Pragnąłem by było jej jak najlepiej , ale w tej sytuacji nie było to wykonalne .
Pogłaskałem ją po głowie i powtarzałem wciąż , że wszystko będzie dobrze , ból odejdzie . Musiałem skontaktować się z szpitalem i poprosić o wolne na tydzień . Nie miałem pojęcia ile może potrwać przemiana Esme , miałem nadzieje , że szybko .
Wybrałem numer , przekręcając kółko z dziurkami i przyłożyłem słuchawkę do ucha . Nie czekałem długo , recepcjonistka odebrała , a ja poprosiłem o wolne . Musiałem chwilę poczekać , a kiedy wróciła do telefonu , oznajmiła , że mam cały tydzień dla siebie .
Teraz musiałem kupić jakieś ubrania dla Esme , ponieważ jej niebieska sukienka , była cała zniszczona . Zabrałem z wieszaka mój czarny płaszczyk i wyszedłem , lecz najpierw powiedziałem to jej . Wiedziałem , że mnie słyszy .
*
W sklepie odzieżowym wybrałem kremową z białymi koronkami sukienkę , która była do kolan , a na tułowiu mieściły się małe , czarne guziczki . Miała trzy czwarty rękaw ; do tego kupiłem parę białych baletek i kremowy kwiatek , średniej wielkości , na głowę .
Byłem zadowolony ze zakupu , wynosił sto dwadzieścia pięć dolarów . Nie za bardzo znałem się na modzie , ale to co kupiłem było naprawdę ładne .
Nic więcej nie kupiłem ; postanowiłem , że Esme pójdzie sama na zakupy i wybierze sobie to , co najbardziej się jej spodoba .
Wyszedłem ze sklepu , w ręku miałem czarne pudełeczko ; było owinięte białą wstążeczkę . Miał być to prezent . Po drodze spotkałem dużo przechodniów ; deszcz już nie padał , ale błoto brudziło każdemu buty .
- Dzień Dobry , doktorze Cullen - najpierw słyszałem to , a potem ciche śmiechy młodych dam , ale odpowiadałem im , tak jak byłem nauczony . Wróciłem do domu ; przed drzwiami ujrzałem ozdobną kopertę . Przeczytałem nadawcę .
- Aro... - byłem wściekły , znowu to samo . Wszedłem do środka i położyłem paczuszkę na stół w jadalni . Usiadłem w salonie na skórzanym , brązowym fotelu i za pomocą noża , otworzyłem kopertę i wyciągnąłem list .
Drogi Carlisle !
Minął już ponad rok , a Ty dalej nie przyjeżdżasz ; wciąż wyczekuje , że nagle się zjawisz . Nie odpisujesz na listy . Czyż by coś Cię w tym miejscu , gdzie obecnie przebywasz , zatrzymywało ?
Nie będę po Ciebie nikogo posyłał , uszanuję Twoją wolę , oczywiście ważne co zadecydujesz , ale odpisz .
Nie będę więcej już pisał , to mój ostatni list .
Volterra , 20.10.1921 rok Aro
Nie wiedziałem co odpisać , ale musiałem . Wyciągnąłem kartkę , atrament i pióro , którego końcówkę zamoczyłem w nim . Pochyliłem się nad kartką i jedyne co napisałem to " Szanowny Aro " . Sterczałem nad listem i myślałem co napisać .
Spojrzałem na zegarek ; była piąta czterdzieści trzy rano . Siedziałem na fotelu całą noc od szóstej wieczór . Napisałem trochę , ale wiedziałem , że to za mało .
Z głowy całkowicie wyleciała mi Esme . Pobiegłem do pokoju , a na łóżku nikogo nie zastałem . Ujrzałem ją skuloną na ziemi ; twarz miała ukrytą w kolanach . Podszedłem do niej i ukląkłem .
- Esme ? - uniosła głowę i popatrzyła na mnie ; jej oczy były czerwone jak rubin . Jej skóra była biała , a usta miały kolor krwawy . Każdy szczegół na jej twarzy był idealny .
- Jestem w niebie czy piekle ? - głos miała cudowny , miły i ciepły . Zaśmiałem się .
- A jak myślisz ?
- W niebie - zdziwiło mnie to trochę , ale nie zdradzałem tego po sobie .
- A z kąt te przypuszczenia ?
- Ponieważ , przede mną jest Anioł - popatrzyłem na nią , a ona odwróciła głowę w inną stronę - przepraszam , ja... - chwyciłem ją za dłoń .
- Nie jesteś w niebie i nic nie szkodzi - wstałem , a ona równo ze mną podniosła się z ziemi - mam coś dla ciebie - uśmiechnęła się i poszła ze mną w stronę kuchni . Podniosłem ze stołu paczuszkę i podałem jej . Popatrzyła na mnie pytająco , a ja poprosiłem , aby otworzyła . Zrobiła to o co prosiłem .
- Jakie to piękne ! Dla mnie ? - pokiwałem głową .
- Naprawdę nie trzeba było , ale...
- Idź się przebierz , a potem dołącz do mnie , dobrze ? - wskazałem jej łazienkę , a sam poszedłem do salonu .
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz sprawia, że unoszę się w powietrze!
Przyjmuję krytykę, gdyż jestem tylko amatorką.
Notki o nn piszcie w zakładce - SPAM.
Swoje blogi polecajcie w zakładce - SPAM.