wtorek, 4 grudnia 2012

28 Rozdział


Esme:

    Carlisle podał mi dłoń. Chwyciłam ją z uśmiechem. Położyłam głowę na jego ramieniu, do którego na całe szczęście dosięgałam. Mój narzeczony był ode mnie wyższy o całe dwadzieścia jeden centymetrów. Mi to pasowało. Z mojej głowy natychmiastowo zniknęła myśl o moim darze, gdy mój ukochany pocałował mnie delikatnie we wargi, unosząc przy tym mój podbródek.
    Otworzyłam moje oczy, które były zamknięte i spojrzałam na Anioła. Był uśmiechnięty. Wtuliłam się w niego. Usłyszałam tylko nad głową śmiech.
   - Coś nie tak? - Spytałam, patrząc na niego. Zaczął się śmiać i to głośno.
   - A przed chwilą byłaś taka chętna na zobaczenie całego mieszkania - zaśmiał się ponownie.
   - Patrząc na ciebie, to odechciewa mi się. - Położyłam swoje dłonie na jego klatce piersiowej i musnęłam jego wargi. - Ale jeżeli chcesz, no to możemy go obejrzeć. - Udawanie westchnęłam i przewróciłam oczami.
    W odpowiedzi usłyszałam tylko jego śmiech i nagle straciłam grunt pod nogami. Mój Anioł mnie podniósł i trzymał teraz w swoich silnych ramionach. Zaśmiałam się i wtuliłam w niego - co innego mogłabym zrobić?
    Po chwili - z wielką niechęcią - znowu stałam na ziemi. Dałam swoją rękę pod łokieć Carlisle'a. Uwielbiałam mieć z nim kontakt fizyczny, ale nam wystarczało to, że jesteśmy ze sobą. Jeden wzrok a wiedziałam dobrze, o czy myśli. Chciałam z całą pewnością połączyć się z nim. Kochałam go tak bardzo i pragnęłam! Była to trudne do okiełznania, ale powstrzymywało mnie to, że czułam z nim mocną więź; rozumieliśmy się bez słów.
    Wyrwałam się moim myślą i rozejrzałam się po pomieszczeniu. Była to małej wielkości kuchnia. Miała białe ściany i ciemno-brązowe meble. Miała wszystko to, co jest w każdej kuchni, lecz z jednym wyjątkiem - bez jedzenia.
    Następnie widziałam jadalnie, gdzie ściany były bordowe, meble ciemne, a podłoga miała prawie czarny kolor. Nie przepadałam za takimi klimatami. Wolałam, gdy jest dużo przestrzeni i jest jasno. Z pewnością zmieniłabym ten pokój, lecz nie miałam pojęcia, jak powiedzieć o tym Aniołowi. On z pewnością się namęczył, by to wybrać. Kiedyś powiedział mi, że nienawidzi urządzać mieszkać. Dla mnie była to czysta przyjemność. W głowie już utworzył mi się plan, jakby to pomieszczenie mogło wyglądać.
    Po chwili ujrzałam jeszcze trzy łazienki, które wyglądały identycznie - Carlisle wytłumaczył mi to brakiem weny. Ściany były tam wyłożone białymi płytkami, a podłoga brązowymi. Umieszczona była tam duża wanna, ogromne lustro, półka tej samej wielkości i ubikacja. Potem były już tylko do zobaczenia wszystkie pokoje, ale najbardziej zdziwiło mnie to, że wszystkie były gościnne. Nigdzie nie widziałam mojego.
    Zostały nam tylko jedne drzwi, nie licząc strychu i piwnicy. Spojrzałam na mojego ukochanego. Uśmiechał się, ale był to bardziej łobuzerski uśmiech. Uniosłam brwi ze zdziwienia. Nie miała bladego pojęcia, co kombinuje. Postanowiłam tylko iść za nim.
    Anioł położył swoją dłoń na moich plecach i otworzył przede mną drzwi. Pierwsze co rzuciła mi się w oczy, gdy weszłam, to ogromne okno nad łóżkiem. Właśnie - łóżko! Było duże. Miało brązowy kolor i białą pościel, tak jak ściany. Była ona starannie ułożona. Całe pomieszczenie było niezwykle eleganckie i z klasą.
    Meble były tego samego koloru, co łóżko. Po prawej stronie od wejścia stała ogromna szafa, a na przeciw niej toaletka z lusterkiem w kształcie kwadratu. Była też mała półka - zgadywałam, że na bieliznę - a na niej stały trzy ramki z szarymi zdjęciami. Podeszłam bliżej i ujrzałam mnie i mojego ukochanego. Jedno było w parku, drugie na plaży, a trzecie... było niesamowite! Było to w poprzednim mieszkaniu. Leżałam nad Carlisle'em i uśmiechałam się, tak jak on. Trzymał lewą rękę na moim policzku, wtedy go głaskał.
    Złapałam się za policzek. Poczułem ten dotyk, jak wtedy. Mój ukochany przytulił mnie w pasie.
   - I jak ci się podoba nasza sypialnia? - Wyszeptał mi do ucha.
    Rozejrzałam się jeszcze raz po pokoju. Dopiero teraz zauważyłam prostokątny obraz. Przedstawiał on morze w czasie burzy, a na nim dryfujący statek. Był śliczny. Obróciłam się do Anioła. Dłońmi oparłam się o komodę. Carlisle nie puszczał mojej tali; trzymał mnie blisko siebie.
   - Jest niesamowity! - Uśmiechnęłam się. - Ale ty powiedziałeś nasz, czy się przesłyszałam? - Popatrzyłam na niego pytającym wzrokiem.
    Nie mogłam się przesłyszeć, bo byłam wampirem, przez co miałam wyczulony słuch, ale czy by to znaczyło, że Carlisle jednak przeskoczył te wszystkie zasady? Nie liczę na to, ale to dla mnie dziwne, że postanowił dzielić ze mną sypialnię, przed zawarciem małżeństwa.
   - Tak. - Usiadł na skraju łóżka, a ja oparłam się o komodę. - Nie musimy spać, więc moim zdaniem, to nie jest zły pomysł z tą wspólną sypialnią. I tak jedyne co będziemy tu robić, to tylko się przebierać. Oczywiście osobno! - Anioł gwałtownie uniósł głowę, która do tej pory była lekko spuszczona i popatrzył na to, jak zareagowałam. Zaśmiałam się tylko i podeszłam do niego, siadając na jego kolanach.
   - Rozumiem. - Położyłam swoją dłoń na jego policzku i przejechałam nią delikatnie w dół, przez co znalazła się na jego torsie. - Kocham cię. - Musnęłam jego wargi.
   - Ja ciebie też. - Odwzajemnił pocałunek, który po chwili stał namiętny.
    Nasze pocałunki przerwało pukanie do drzwi. Poczułam znajomy mi zapach. Oderwałam się od mojego ukochanego i równocześnie zbiegliśmy w wampirzym tempie na dół. Otworzyłam drzwi wejściowe i uśmiechnęłam się na to, co zobaczyłam.
    Stał przed nami ze wzrokiem wbitym w ziemię. Jako że byłam niższa, dostrzegłam czerwień w jego oczach. Przeraziłam się, lecz zaraz się opanowałam. Przecież każdy popełnia błędy w życiu. Powinnam się cieszyć, że o n stoi tu, przede mną.
   - Edward - wyszeptałam uśmiechając się. Nie wierzyłam w to, że ponownie jest z nami. Byłam taka szczęśliwa!
   - To uwierz. - Lekko się uśmiechnął. Całkowicie wyleciało mi z głowy to, że on czyta w myślach!
    Przed chwilą myślałam o tym, co wydarzyło się w mojej i Carlisle'a - jak to pięknie brzmi - sypialni. Dokładnie były to myśli o naszych pocałunkach. Edward tylko się zaśmiał.
   - Witaj synu. - Mój narzeczony przytulił go. Ja sama nie mogłam się doczekać, by mieć go w swoich ramionach.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz sprawia, że unoszę się w powietrze!
Przyjmuję krytykę, gdyż jestem tylko amatorką.
Notki o nn piszcie w zakładce - SPAM.
Swoje blogi polecajcie w zakładce - SPAM.