wtorek, 4 grudnia 2012

24 Rozdział


Carlisle:


    Przeszukiwałem biblioteczkę. Miałem zamiar znaleźć książkę, którą ceniłem wielkim zamiłowaniem. ,,Shirley" była jedną z moich ulubionych opowieści. Opowiada ona o konflikcie klas, płci i pokoleń. Napisana pięknym językiem. Jest w niej pokazane, co mogą uczynić z nami interesy i pieniądze. Mimo że miłość żywimy do kogoś innego, to potrafimy poślubić osobę, dzięki której wyjdziemy na prostą. Nie patrzymy wtedy nawet na jej charakter, tylko na to co znajduję się w portfelu.
    Nie mogłem jej odnaleźć, lecz miałem pewność, że znajduję się na trzeciej półce od góry. Przepatrzyłem również inne, ale nigdzie jej nie mogłem znaleźć. Westchnąłem zrezygnowany. Rozejrzałem się po pokoju, z nadzieją, że może leży na stoliku, lecz wszędzie był niesamowity porządek, ale i tak nie potrafiłem niczego się doszukać.
    Przeszedłem przez korytarz, a następnie skręciłem w prawo. Zapukałem w białe dębowe drzwi. Po sekundzie zjawiła się w nich moja miłość. Jej mokre włosy opadały na jedwabny szlafrok. Spojrzała na mnie z czułym uśmiechem, który bez zastanowienia odwzajemniłem.
    Wciąż trudno było mi się nadziwić jej urodę. Pod każdym względem była idealna. Gdy jej usta składały się w pięknym uśmiechu, w policzkach układały się dwa dołeczki, które dodawały jej uroku. Oczy w kolorze złotym, świeciły zawsze radością. Karmelowe włosy sięgały po za ramiona, przy czym kręciły się w piękny sposób, którego nigdy nie widziałem u żadnej kobiety. Miała przedziałek pośrodku; w słońcu można było ujrzeć ich lśnienie i nie było to spowodowane tym, że przy każdym wyjściu na te ciepłe promienie błyszczeliśmy się. Mój wzrok był cały czas utkwiony w jej idealnych rysach twarzy.
   - Carlisle - wyszeptała moje imię. Na jej ustach ponownie wystąpił uśmiech. - Coś się stało? - Popatrzyła na mnie, przy czym otworzyła szerzej drzwi. Był to gest zaproszenia, lecz nie przyjąłem go.
    Pokręciłem przecząco głową, a ona wzruszyła ramionami.
   - Mam do ciebie pytanie. - Spojrzałem na jej palec, na którym powinien ukazać mi się pierścionek.
   - Ściągnęłam go, ponieważ nie chciałam, by zamoczył się w wodzie. - Uśmiechnąłem się do niej.
   - Chciałem zapytać, czy wiesz może, gdzie jest książka ,,Shirley".
   - Jest w biblioteczce na ostatniej półce. - Otworzyłem lekko usta. Byłem pewien, że tam szukałem. Westchnąłem i popatrzyłem w jej oczy.
   - Szukałem tam i jestem pewien, że jej tam nie było.
   - Zaraz to sprawdzimy.
    Przepuściłem ją, a ona pobiegła - w ludzkim tempie - do biblioteki. Poszedłem za nią, a gdy znalazłem się w środku, spojrzałem na moją ukochaną, która kucała przy wielkiej półce. Wyciągała z niej jakąś książką, a gdy się wyprostowała, ujrzałem w jej prawej dłoni właśnie opowieść, której szukałem.
    Zmarszczyłem brwi. Byłem zdziwiony, że jej nie dostrzegłem, a przecież jestem wampirem. Spojrzałem na Esme, która tylko się zaśmiała. Podeszła do mnie i podała mi książkę, po czym pocałowała mnie w policzek i wyszła. Uniosłem koniuszek wargi do góry.
    Otworzyłem książkę na pierwszej stronie - prolog - i czytając, wszedłem do mojego pokoju. Usadowiłem się w czarnej, skórzanej sofie. Mój wzrok padał każdy wyraz. Spojrzałem przelotnie przez okno; wciąż padał rzęsisty deszcz. Nie przepadałem za taką pogodą, ale też jej nie nienawidziłem. Wolałem pochmurne dni, gdy mogłem wyjść na dwór. Niestety nie często było można to robić w tym mieście. Tutaj słońce często zaglądało. To był właśnie drugi powód, dlaczego postanowiłem przeprowadzić się.
    Była już połowa jesieni, więc deszcz był częsty. Chciałem sam się spakować, lecz moja ukochana stwierdziła, że sama się tym wszystkim zajmie. Zgodziłem się. Za dwa dni wyjeżdżamy, więc wszystko zacznie dzisiaj. Ja z pewnością właśnie jutro bym się za to zabrał.
    Westchnąłem.
    Zabrałem się za czytanie pierwszego rozdział. Przewróciłem kartką i skupiłem się na danym tekście.

Esme:


    Popatrzyłam w lustro. Miałam na sobie miętową sukienkę do kolan z grubymi ramiączkami. W tali był cienki brązowy pasek, który przykrywał materiał. Była ona leciutka, zwiewna. Podniosłam się z krzesła i pokierowałam się w stronę pokoju mojego ukochanego. Nie pukałam, tylko weszłam i usiadłam obok niego. Cały czas jego oczy lustrowały jakąś stronę w książce, którą właśnie czytał.
    Usiadłam na swoich nogach. Patrzyłam cały czas na niego, opierając się łokciem o sofę. Carlisle cicho westchnął i odłożył książkę na małą szafeczkę, która stała blisko niego. Odwrócił się w moją stronę i spojrzał mi w oczy. Na mojej twarzy cały czas gościł uśmiech.
   - A pani przypadkiem nie miała właśnie w tej chwili pakować naszych rzeczy? - Zaśmiałam się krótko.
   - Mam jeszcze czas. - Moje stopy dotknęły podłogi. Oparłam swoją głowę na jego ramieniu. - Zresztą jak mamy wyjechać?
   - Nie rozumiem. - W jego głosie można było usłyszeć wielkie zdezorientowanie.
   - Edward powiedział, że wróci. Lecz skąd ma wiedzieć gdzie? - Popatrzyłam na mojego ukochanego.
   - Nie martw się. - Uniósł mój podbródek do góry. - Edward zjawi się szybciej niż sobie możesz wyobrazić. - Musnął lekko moje wargi.
    Momentalnie się wyprostowałam i spojrzałam na niego. Uniosłam jeden koniuszek ust do góry. Czyżbym się nie myliła? Czy moje myśli mnie nie zawodzą? Mam wielką nadzieję, że nie. Chciałam, jak najszybciej dowiedzieć się prawdy. Chwyciłam obiema rękoma prawą dłoń Carlisle i spojrzałam na niego.
   - Czy to znaczy, że...
   - Tak. - Uśmiechnęłam się wraz z nim.
    Przytulił mnie do siebie, a ja zagłębiłam się w jego ramionach. Byłam taka szczęśliwa i podniecona. Edward wraca! To niesamowite! Nie mogłam się już tego doczekać! Ale zaraz... Skąd Carlisle wiedział, że on przyjeżdża? Zresztą to nieważne. Szkoda jednak że nie powiadomił mnie wcześniej.
    Poczułam na swojej głowie ciepłe muśniecie. Na samą myśl o tym, że Edward jednak będzie na moim... i oczywiście Carlisle ślubie, byłam jeszcze bardziej szczęśliwa. Ten dzień zapowiadał się niezwykle. Miałam nadzieję, że tak będzie. Jedyne co mnie przerażało to to, że mój narzeczony wspominał coś o tym, że do Edwarda zaleca się któraś z dziewczyn, które mieszkają na Alasce. Bardzo byłam ciekawa, która to. Wiedziałam tylko, że mój syn jest strasznie zdenerwowany przy niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz sprawia, że unoszę się w powietrze!
Przyjmuję krytykę, gdyż jestem tylko amatorką.
Notki o nn piszcie w zakładce - SPAM.
Swoje blogi polecajcie w zakładce - SPAM.