wtorek, 4 grudnia 2012

19 Rozdział


Esme:


    Weszłam do mojego starego domu; byłam cała spięta. Nie był on tak okazały, jak ten w którym mieszkałam. Ściany były białe, ale teraz są bardzo zniszczone, a tapeta w salonie była zdarta. Tyle spędziłam tu lat. Pamiętam jak kiedyś przez kłótnie z braćmi, wylałam całą zupę na ścianę. Spojrzałam na kuchnie; ślad dalej był. Uśmiechnęłam się, ale zaraz zmieniłam minę na smutną, widząc gniew mojej matki.
    Obróciłam głowę i spojrzałam na Carlisle. Wszedł do mieszkania, a na jego twarzy znajdował się niesamowity spokój. Za pomocą ust bezgłośnie wyszeptał: ,,wszystko będzie dobrze". Nie wiedziałam tym razem, czy mogę mu zaufać.
   - Niech twój przyjaciel usiądzie o tu, na fotelu - wskazała na fotel. - Chcesz coś chłopcze do picia? - Carlisle usiadł.
   - Nie, dziękuje. - Uśmiechnął się do mojej matki.
   - Na pewno? Jak nie, to nie. - Wzruszyła ramionami. - A ty Esme, chodź ze mną. Musimy porozmawiać!
    Znałam dobrze ten głos, którym teraz przemawiała. Gdy tylko coś przeskrobałam, był on szorstki i było w nim tyle gniewu... nienawidziłam go! Chciałam, aby te całe spotkanie dobiegło końca i w końcu mogłabym spokojnie wrócić z moim Aniołem do domu i odwdzięczyć mu się za to, że wycierpiał ze mną na tych zakupach; dobrze widziałam jego znużenie, gdy przeszukiwałam wieszaki. Dla niego było to wszystko monotonne, lecz ja to kochałam. Bowiem nigdy nie miałam okazji mieć tak wielkich zakupów. Gdy byłam z Charleas'em miałam tylko trzy sukienki, a teraz Carlisle obdarowuje mnie co chwila nowym, wspaniałym prezentem, od ciuchów po biżuterię i różnego rodzaju buty.
    Peszyło mnie to, bowiem ja nie miałam nic dla niego. Zawsze mu to powtarzam, lecz on mówi, że to ja jestem dla niego najlepszym prezentem i że stara się to spłacić, ale jestem tak droga, że nie ma na świecie takiej sumy, by mógł w końcu się odwdzięczyć za ten cud, jaki dostał. Zaprzeczałam mu, ale on miał swoje zdanie i nic nie mogło go przekonać do tego, że jest inaczej. Kochałam go pod każdym względem i z mojej perspektywy było takie zdanie, że to ja powinnam spłacać ten cały ,,dług" za to, że go mam. Nie zasłużyłam na niego i dobrze o tym wiedziałam. Po prostu czysty przypadek połączył nas razem, albo przeznaczenie? Nie znałam odpowiedzi, ale byłam szczęśliwa, że mam kogoś takiego u boku. Nie każda kobieta może mieć kogoś takiego jak Carlisle.
    Weszłam do kuchni kilka sekund później po mamie, która stukała palcami o stół. Wyglądała groźnie. Jedyne czego mogłam się teraz obawiać, to tego że ją zaatakuje. Ja oczywiście bałam się tego, że urządzi mi tu niezłą awanturę, co było już przesądzone.
   - Czy ty w ogóle wiedziałaś, że twój BYŁY mąż nie żyje? - Popatrzyła na mnie wzrokiem drapieżcy i wyszeptała to, by Carlisle nic nie usłyszał, lecz ja wiedziałam, że wszystko jest dla niego wyraźne. - Znajdujesz sobie kogoś innego. A wiesz co mnie w tym wszystkim najbardziej śmieszy? To jest doktor Cullen! To właśnie za nim szaleje każda kobieta, a tu nagle taka zwykła prostaczka jak ty ma go od zaraz! Mogłabyś mi to jaśnie wytłumaczyć, bo tego w ogóle nie pojmuję?
   - Kocham go! To nie jest coś przymusowego, tak jak mój ślub z... z  Charleas'em - jego imię powiedziałam, dławiąc się. - On mnie bił, nawet wtedy gdy byłam w ciąży, dlatego moje dziecko zmarło. Uciekłam i chciałam skoczyć z klifu i właśnie wtedy ten człowiek mnie uratował - wskazałam na salon. - Udzielił mi pomocy. Jestem mu wdzięczna, ale nigdy bym sobie nie wyobraziła, że będę mogła być z nim. Nawet nie pojmujesz mojego szczęścia, a do śmierci mojego byłego męża nie chcę się nawet wtrącać.
   - Miałaś dziecko?! - Wykrzyknęła to tak głośno, że poczułam jak stół drga.
   - Tak, miałam. - Wpatrzyłam się w stół. Moje oczy stały się suche. Nie chciałam tak bardzo o tym pamiętać.
   - A co z tym całym doktorkiem? Jesteś pewnie z nim tylko dla przyjemności i jego forsy. - Prychnęła.
   - On nie jest taki jak ci się wydaje. Dla niego zbliżenie się jest nie do pomyślenia przed ślubem, a ja to szanuje. - Spojrzałam w jej oczy z wściekłością. Nie chciałam, by tak mówiła. - Nie obchodzi mnie to ile ma pieniędzy. Kochałabym go nawet wtedy, gdyby nie miał domu, ani żadnych funduszy.
   - Wstrętna gadanina! - Matka splunęła na posadzkę. - Lepiej wynoś się stąd! Zbezcześciłaś tą rodzinę! - Pokazała mi wyjście.
     Wyszłam. Podeszłam do mojego ukochanego; miał zbolałą minę. Wstał i podszedł do drzwi, by mi je otworzyć i wtedy do domu wpadła kobieta i mężczyzna. Był to mój brat z...
   - Esme?! - Mój brat wykrzyknął i przytulił mnie. - Myślałem, że nie żyjesz! Poznaj moją żonę...
   - Arthur! - Chciałam go uspokoić. - Ja, ja muszę iść!
    Pociągnęłam Carlisle za rękę. Nie chciałam spędzić w tym domu, ani minuty więcej. Pragnęłam znaleźć się jak najszybciej z dala od tego miejsca. Mój ukochany dokładnie zrozumiał o co mi chodzi i wampirzym tempem pobiegł wraz ze mną do domu. Przemieszczaliśmy się między różnymi domami, które były ścieśnione, przez co nikt nas nie widział. Cały czas trzymałam jego dłoń.

Carlisle:

    Stałem w progu i patrzyłem na to, jak cierpi. Nie mogłem znieść jej smutku, lecz za każdym razem, gdy do niej podszedłem, odganiała mnie i mówiła, abym się nie martwił. Lecz i tak nie chciałem zostawić jej
samej sobie. Nie wybaczyłbym sobie, gdybym w jaki sposób pozostawił ją tu.
    Niedługo mieliśmy opuścić to miasta, ale wcześniej chciałem załatwić sprawę, która w danej sytuacji wydawała mi się najtrudniejsza, ale zarazem najpiękniejsza i jedyna.
    Usiadłem obok mojej ukochanej. Uniosła głowę, która dotychczas trzymała w kolanach, i spojrzała na mnie. W jej oczach mogłem ujrzeć tyle smutku i cierpienia...
   - Carlisle... - wyszeptała. Wiedziałem o co jej chodzi.
   - Esme, proszę - powiedziałem to prawie błagalnie. - Nie karz mi się od ciebie oddalać, kiedy widzę cię w tak opłakanym stanie. - Popatrzyłem na kilka toreb obok szafy. - Mam dla ciebie propozycję, ale musisz się zgodzić teraz.
   - A co jeśli potem będę żałować tego, że się zgodziłam? - Spojrzała w moje oczy, a ja w jej. Chwyciłem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie; nie stawiała oporu. Kiedy trzymałem ją w ramionach, czułem przyjemne mrowienie na całym ciele.
   - Wyjdę teraz, ale niedługo wrócę. Chcę, abym jak przyjdę była gotowa do wyjścia. Mam dla ciebie niespodziankę. - Ucałowałem ją w głowę.
   - Zgoda - westchnęła.
    Przymknęła powieki. Wyglądała, jakby spała. Była cudowna. Wstałem, a on oparła się o framugę łóżka.
   - Niedługo wrócę - uśmiechnąłem się, a ona odwzajemniła to lekkim półuśmiechem.
    Założyłem na siebie mój czarny płaszcz i wyszedłem z mieszkania. Pokierowałem się w stronę miasta. Byłem pewien, co zamierzam dziś zakupić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz sprawia, że unoszę się w powietrze!
Przyjmuję krytykę, gdyż jestem tylko amatorką.
Notki o nn piszcie w zakładce - SPAM.
Swoje blogi polecajcie w zakładce - SPAM.