wtorek, 4 grudnia 2012

13 Rozdział


Esme:


      Siedziałam na skórzanym fotelu i przyglądałam się kominkowi. Ogień dawno już wygasł i został sam proch po spalonym drewnie. Oddawało to moje samopoczucie; smutek i ból nie dawały mi spokoju i nie miały zamiaru odejść. Czułam się skrzywdzona przez Carlisle, że zachowywał się tak, jakby tego żałował. A może tak właśnie jest? Nie myślałam nawet o tym, że zabiłam człowieka, a dokładniej Charleasa. Nie było mi z tego powodu źle, ponieważ był on dla mnie okropny, bezduszny.
      Przymknęłam powieki i przypomniałam sobie ten pocałunek. Wszystko stanęło mi przed oczyma i czułam, jakby działo się to właśnie w tej chwili. Kiedy trzymałam swoją dłoń zanurzoną we włosach Anioła, jego rękę na moich plecach i co najważniejsze, usta, które złączyły się z moimi.
      Gwałtownie wstałam z miejsca i udałam się do mojego pokoju. Byłam bowiem cała mokra, a nie miałam się w co przebrać. Zdjęłam z siebie cały strój i okryłam się kocem. Ubranie wyprałam, a potem powiesiłam na balkonie. Usiadłam na łóżku. Zastanawiałam się, gdzie jest Edward, bo go nie wyczuwałam. Czyli już wszyscy mają mnie dość.
      Siedziałam bezruchu. Nie miałam co ze sobą począć. Było dziś pochmurnie i tylko, gdyby moje oczy miały tak samo kolor, jak Edwarda i Carlisle, to mogłabym bez problemu pójść na zakupy.
      Popatrzyłam na zegar, który stał naprzeciw mojego pokoju. Była już piętnasta dwadzieścia trzy. Nie wiedziałam, że czas tak szybko upłynął. Poszłam po jakąś książkę. Otworzyłam ją na pierwszej stronie, siadając na łóżku i okrywając się cała kocem.
      Każdą linijkę śledziłam oczyma. Pogrążyłam się w niej, dopóki nie usłyszałam jak ktoś otwiera drzwi. Chciałam zejść na dół, gdyż wyczułam Carlisle, lecz nie mogłam mu się pokazać naga, okryta tylko kocem. Siedziałam, więc cicho i czytałam, ale teraz już nie mogłam się na niej skupić, ponieważ rozpraszał mnie każdy jego ruch.
      Wstałam i poszłam sprawdzić, czy mój strój był już suchy. Powiesiłam go wczesnym rankiem, więc powinien być już dobry. Uniosłam sukienkę i opuszkami palców przepadałam ją, czy nie jest mokra. Miałam szczęście, że była gotowa, tylko wymięta. Położyłam ją na stoliku i wzięłam żelazko, które kiedyś było dla mnie okropnie ciężkie, a teraz mogłam to podnieść i nie czułam ciężaru tego metalu. Wyprasowałam ją i założyłam na siebie. Przeczesałam włosy i zeszłam powoli na dół z nadzieją, że nie odrzuci mnie jak wtedy.
    - Carlisle! - Krzyknęłam i zaraz się upomniałam, że zachowałam się jak idiotka.
      Stał przy półce z książkami i najwyraźniej szukał jakiejś szczególnej. Obrócił się do mnie i uśmiechnął się lekko i szybko. Było to krótkie i bolesne. Poczułam, że chce, abym odeszła i mu nie przeszkadzała, dlatego zawróciłam do kuchni.
    - Esme, zaczekaj - ucieszyłam się, że jednak mnie nie odtrąca, ale nie dałam tego po sobie poznać.
    - Tak? - Zapytałam, stojąc do niego tyłem.
    - Powinienem ci kupić jakieś nowe sukienki, bo myślę, że jedna nie wystarczy.
    - Nie trzeba, wystarczy że będę mieć dwie - obróciłam się do niego.
    - Nie sądzę - wyciągnął jakoś książkę i usiadł na fotelu. - Postaram się jutro to załatwić. Powinnaś się wybrać na polowanie. Powiem Edwardowi, by poszedł z tobą jutro.
    - A ty nie możesz? - Przybliżyłam się do niego wolnym krokiem, trzymając ręce na brzuchu złożone w piąstkę.
    - Niby jutro nie idę do pracy, ale Edward nie był na polowaniu ostatnio i przydałoby mu się. Ja wytrzymam.
    - Dobrze. To ja już pójdę - Carlisle skinął głową, czytając przy tym książkę.
      Gdybym mogła, to pewnie rozryczałabym się jak dziecko. Poczułam, jak moje oczy robią się suche. Usiadłam na krześle w jadalni i położyłam ręce na stole. Wpatrywałam się w białą ścianę i pragnęłam, by Anioł przyszedł do mnie i położył mi swoje dłonie na moich, by patrzył na mnie jakbym była tą jedyną, by szeptał do mnie, by złożył na mych ustach swoje.
   - Nie dobijaj się - usłyszałam jakiś głos i dopiero teraz zorientowałam się, że nie jestem tu sama. Na przeciw mnie siedział Edward.
   - Ja... - nie potrafiłam z siebie nic wydusić.
   - Nie pójdę jutro z tobą na polowanie.
   - Co, ale...
   - Właśnie z niego wróciłem. Carlisle powinien o to zadbać, a nie ja.
   - Nie sądzę, by chciał ze mną iść - pokręciłam głową.
   - Chce - i wyszedł.
      Usłyszałam dyskusję w salonie pomiędzy Carlisle, a Edwardem. Zrozumiałam z niej tylko tyle, że Anioł mnie krzywdzi i że on tego nie chce. Nie rozumiałam tak to niczego z ich wymiany zdań. Miałam ochotę tam wparować i zapytać, czy Carlisle coś do mnie w ogóle czuje i czemu mnie tak odtrąca, przecież mnie stworzył. Następnie było słychać kroki i jak oboje panów wychodzi w przeciwne strony.
      Gwałtownie się podniosłam i wyszłam z mieszkania. Ulice były opustoszałe, ale dokładnie słyszałam każde bicie serca. Esme, dasz rade! - powtarzałam to sobie w myślach i pobiegłam za zapachem, który był dla mnie najsłodszy lepszy nawet od krwi, lecz nie wiedziałam jakim sposobem.
      Biegłam ludzkim tempem na północ. Dzieliło mnie od niego około dwudziestu metrów. Widziałam jak szedł w dość szybkim tempie. Zatrzymałam się i popatrzyłam na postać w czarnym płaszczu.
   - Carlisle! - Zawołałam dość głośno, ale na tyle cicho, by nikt nas nie usłyszał.
      Zatrzymał się, ale dalej stał tyłem do mnie. Rozłożyłam bezradnie ręce i zacisnęłam zęby na wardze. Czekałam na jego reakcję. Myślałam, że już nic nie powie, więc miałam już odejść z myślą, że znów sprawiam mu kłopot i wtrącam się nie w to, co trzeba, ale myliłam się.
   - Esme - wyszeptał, a ja zbliżyłam się niepewnie jeszcze kilka kroków. - Przepraszam.
      Nic nie odpowiedziałam tylko zaczęłam się zbliżać krok po krok. Byłam już dość blisko niego. Wyciągnęłam w jego stronę dłoń, ale zawahałam się na chwilę, lecz zaraz ponowiłam próbę. Położyłam ją na jego ramieniu i czekałam na dalszy ciąg wydarzeń. Przez moje ciało ponownie przeszły te miłe wibrację.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Każdy komentarz sprawia, że unoszę się w powietrze!
Przyjmuję krytykę, gdyż jestem tylko amatorką.
Notki o nn piszcie w zakładce - SPAM.
Swoje blogi polecajcie w zakładce - SPAM.