poniedziałek, 8 lipca 2013

55 Rozdział

Carlisle:

    Popijałem szkocką whisky. Siedziałem na skórzanej sofie, wpatrując się w płomyki ognia. Przed chwilą wróciłem ze szpitala i byłem wściekły na siebie. Nie zdołałem uratować czterdziestolatki, której mąż pobił ją na początku do nieprzytomności. Godzinę po zdarzeniu zmarła. Miała mnóstwo cięć nożem i siniaków w najróżniejszych okolicach ciała. Od razu pomyślałem o Esme i o tym, co jej były mąż mógł z nią wyczyniać. Moja żona nie chce o tym mówić, a teraz zresztą nie miałbym jak o to jej zapytać, gdyż - przynajmniej ona tak myśli - nie wiem, gdzie jest. Tak naprawdę doskonale zdawałem sobie sprawę z tego, że Esme przebywa i państwa Black'ów.
    Westchnąłem cicho i zacząłem wsłuchiwać się w to, jak mój przybrany syn wbiega do domu, kieruję się w stronę pokoju, w którym przebywałem, i wpada z hukiem. Podniosłem na niego zdziwiony wzrok.
   - Edwardzie, coś się stało? Jakieś wieści o Rosalie? - spytałem lekko znudzonym głosem, gdyż już dwa tygodnie szukamy tej wampirzyce, a jej nigdzie nie ma.
    Edward spojrzał na mnie, zdziwiony moim spokojem, po czym podszedł do barku i również nalał sobie whisky. Usiadł obok mnie, wziął wielkiego łyka i powiedział:
   - Jest bardzo źle, Carlisle. Och, bardzo. Nawet nie zdajesz sobie sprawy, jak bardzo. - Uniosłem zdziwiony brwi. Mój syn był przerażony i było to widać. - Zacznę od tego, że oni już tu jadą.
   - Oni? - spytałem zbity z tropu. - Mówisz o tych ONI?!
    Wstałem gwałtownie, a szklanka wypadła mi świadomie z dłoni i rozbiła się na kawałeczki. Kawałki szkła znajdowały się teraz w całym pokoju, który był mały. Doszedł do nas głośny grzmot, aż włosy na dłoniach mi się zjeżyły. Gdy doszły do mnie słowa Edward'a i to, o jakich ONI mówił, zrozumiałem go całkowicie, dlaczego jest przerażony.
   - Skąd ty to wiesz? - spytałem, po chwili mierzenia się nim wzrokiem.
   - Zacznę od początku - powiedział, a ja oparłem dłoń, zaciśniętą w pięść, o kominek, wpatrując się w zajadle tańczące płomienie. - Od przeszło dwóch tygodni mówi się tylko o tych niezliczonych zabójstwach. Dokładnie wiedziałem, że to Rose. Pomyślałem, że jednak trzeba sprawdzić miejsca wypadków. Okazały się to tereny zabezpieczone. Ludzie nie mają tam dostępu, a milicji nie wolno się dziwić. To, Carlisle, co tam jest... Rosalie przesadziła! Po każdym morderstwie zostawiała napisy z krwi, typu cierpcie, tak jak ja cierpiałam lub kobieta, to skarb, a nie dziwka do... wiesz czego - powiedział, odchrząkując. - Tak, zabijała samych mężczyzn. Nie mówiłem ci o tym wcześniej, ponieważ musiałem to bardziej zbadać, aż doszedłem do ostatniego napisu, więc nie złość się na mnie. Znajdował się na wysokim budynku, na samym dachu. Był on specjalnie dla nas, Carlisle, rozumiesz? Dla nas! Głosił: nie zabijecie mnie, wiem to, ale ONI mogą to zrobić. Potrzeba tylko trochę wyobraźni. Carlisle, mówiłeś jej o...
   - Tak, mówiłem - krzyknąłem, w przypływie furii. - Jak ona... jak ona... nie pojmuję tego, Edwardzie. Wiesz, za ile tu będą?
   - Wysłali mi list, ale jeszcze go nie otworzyłem. Proszę.
    Edward podał mi jakiś świstek papieru, który nazwał listem. Nie był on na pewno od Świętej Trójcy, tylko od ich podopiecznych. Zacząłem czytać na głos:
   - Będziemy za trzy dni. Jej egzystencja zakończy się za cztery. Jane - przeczytałem, przerażony. - Wysyłają ich, bo uważają to za błahostkę. Za dużo zabójstw, za dużo podejrzeń, za dużo... - powtarzałem, jak litanię. - Edwardzie, musisz iść po Esme, natychmiast! - powiedziałem władczym głosem. - Musi nam pomóc. Będę nas was czekał przed piekarnią pana Josh'a. Idź, szybko!

Esme:

   - ... i tak przesiedziałam w szpitalu dwa miesiące - zakończyła swoją opowieść pani Black, upijając łyk zielonej herbaty.
  -  Hym, ciekawa historia. Wyszłaś za człowieka, który o mało co cię nie zabił, oczywiście, niechcący.Naprawdę interesujące - skłamałam, gdyż moje myśli były całkowicie w innym miejscu.
    Moje myśli przez cały czas krążyły przy zdarzeniu, które wydarzyło się dwa tygodnie temu. Byłam załamana; nie widziałam swojego męża tak długi czas. Pragnęłam jego ust na moich, dotyku na skórze, oddechu na szyi... Nie wiedziałam, czy wrócić lub zostać. Nie mogłam zhańbić swojej kobiecej dumy przecież! To mężczyzna powinien zrobić ten pierwszy krok, zresztą to on zawinił.
   - Pani Cullen. - Usłyszałam głos dochodzący z drzwi. - Ktoś do pani. Mówi, że jest pani synem i nie wiem...
    Edward! Jak ja nie mogłam go wcześniej wyczuć! Och, tak. Byłam zajęta myśleniem o moim małżonku. Podniosłam się natychmiastowo z fotela i, nie słuchając tego, co mówiła służąca państwa Black, popędziłam do salonu. Ujrzałam w nich swojego przyszywanego syna.
   - Edwardzie, co ty tu robisz? - spytałam, uśmiechając się, że mnie odwiedził. Może ma jakieś wieści o Carlisle'u?
   - Nie, Esme, tu nie chodzi o Carlisle'a - sprostował. Westchnął i powiedział na jednym oddechu: - Mamy problem - z Rosalie. I to ogromny.
   - Ale o co cho...
   - Nie mamy na to teraz czasu, Esme. Chodźmy! Carlisle ci to wyjaśni.
   - Poczekaj, pożegnam się z panią Black i wezmę swoje rzeczy - powiedziałam.
    Pożegnałam się i podziękowałam, zabrałam swoje nierozpakowane walizki i wybiegłam z Edward'em prosto do naszego dworku. Nie wiedziałam o co chodzi, jedyne o czym myślałam, to to, że muszę stanąć naprzeciw mojego małżonka.

_________________

    Wiem, rozdział krótki i do tego długo nie było, chodź miał być chyba w piątek, ale po prostu nie miałam kiedy dodać! Są wakacje, a mam dość napięty grafik, hah. ;d Więc wielkie PRZEPRASZAM dla was. Następny rozdział będzie lepszy - obiecuję.

8 komentarzy:

  1. Rozdział krótki, ale i tak świetny. Jestem bardzo ciekawa co będzie dalej...

    OdpowiedzUsuń
  2. Taki krótki ten rozdział... Ale rozumiem, że są wakacje ;p Ja też nie mam kiedy wejść na kompa, bo cały dzień mnie nie ma w domu :D Ciekawy rozdział! chciałam, żeby Esme i Carlisle się spotkali, a tu on się upija ;* Hahahah... Czekam na ciąg dalszy! ( i szczęśliwe rozwiązanie z Rosalie )

    OdpowiedzUsuń
  3. Rozdział cudny! Szkoda, że Esme się wyprowadziła, ale mam nadzieję, że wróci.
    I ta sprawa z Rose... No, ciekawa, naprawdę.
    Czekam z niecierpliwością na NN!
    Pozdro ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Nominuję Cię do Liebster Awards i The Versatile Blogger. Szczegóły znajdziesz na moim blogu Esme-Carlisle.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  5. Moim zdaniem Rose opetala jakas furia. To juz za duzo tych morderstw. Ciekawa historia Pani Black. Czekam na next. Chce wiedziec, jak bedzie wygladac konwersacja Esme i doktorka. Wybacz bledy- komorka i tak dziwny komentarz, ale wlasnie wracam z kolonii i lekko zamulam. Caluski Cissy. :**

    OdpowiedzUsuń
  6. super rozdział ;* ej no jak to przyjadą za trzy dni po Rose?! to nie fair !

    OdpowiedzUsuń
  7. Krótko ale ciekawie. Chcą zabić Rose? Ehh... nie zrobią tego bo Jazz ma zawsze rację xd Bardzo mi się podobało :)
    Przepraszam, że tak krótko ale wczoraj wróciłam i nie mam czasu się rozpisywać :c

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo ciekawy rozdział :)
    Wątek przerwany w najlepszym momencie jak ... reklamy na Polsacie hehe xD
    I to sprawia, że z niecierpliwością czekam, żeby przeczytać następny rozdział :D

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że unoszę się w powietrze!
Przyjmuję krytykę, gdyż jestem tylko amatorką.
Notki o nn piszcie w zakładce - SPAM.
Swoje blogi polecajcie w zakładce - SPAM.