Carlisle:
Gdybym wiedział, że to wszystko tak beznadziejnie się potoczy, to Edward nie dowiedziałyby się o NICZYM! A teraz Esme nawet na mnie nie chce spojrzeć. Ale czasu już nie cofnę. Jednak muszę coś zrobić, aby moja żona mi wybaczyła i ponownie zaufała. Czuję pustkę, a kiedy chcę się za coś zabrać, to od razu odchodzi mi ochota. Leżę, lecz denerwuje mnie to niezmiernie!
Wstaję - chyba po raz setny - i siadam pod pokojem, który zajęła Esme. Wsłuchuję się w jej miarowy, spokojny oddech, do którego jest każdy wampir przyzwyczajony. Zagradzam drzwi swoim ciałem, ponieważ liczę na to, że będzie chciała wyjść, nie myśląc o tym, że może użyć do tego okno.
Wstała!, myślę szczęśliwy. Esme odłożyła książkę na biurko, którą czytała. Otworzyła drzwi i spojrzała na mnie. Chwyciłem ją za łydki i zacząłem całować jej stopy.
- Carlisle, znowu to samo? - spytała znużonym głosem, który po chwili stał się silniejszy. - Myślisz, że ponownie zachowasz się tak samo i zaraz skoczę w twoje ramiona, aby kochać się na ,,przepraszam"?! Wstań!
Podała mi dłoń, którą ochoczo chwyciłem, nie spodziewając się tego, że mnie odepchnie. Uderzyłem o ścianę, a obraz z łąką spadł na mnie.
- Blokowałeś mi przejście - powiedziała z wyższością.
Patrzyłem, jak odchodziła, ruszając kusząco biodrami. Wstałem, strzepując z ramion pyłki kurzu, które spadły wraz z obrazem. W wampirzym tempie znalazłem się przy Esme, chwytając ją za nadgarstek, przyciągnąłem do siebie. Popatrzyła na mnie groźnie, mrużąc oczy. Odwdzięczyłem się jej tym samym.
- Puść mnie, Carlisle, bo... - nie dokończyła. Warknęła cicho z przypływem złości.
Oblizałem końcem języka dolną wargę, jakbym chciał ją zwilżyć i powiedziałem:
- No, co mi zrobisz? - spytałem wściekły. Uderzysz? Obrazisz? Bo wątpię, aby coś więcej! - zaśmiałem się, nieświadomy swoich słów. - Daj już spokój, Esme! Co ci to da? Tak, powiedziałem to Edward'owi, ponieważ miałem już tego dość, że cały czas ukrywamy wydarzenia z naszego miesiąca...
- Tygodnia - poprawiła mnie, prychając.
- ... miodowego - dokończyłem. - Wytłumacz mi, ile chciałaś to ukrywać? Na zawsze?! Wiesz o tym, że wampiry mają wieczną pamięć i nigdy tego nie zapomnimy - niestety. Tak będzie lepiej! Porozmawiajmy, Esme, o tum normalnie. Usiądźmy! Mam już dość tego, że cały czas chodzisz obrażona, ja...
Nie zwróciłem uwagi, jak Esme chwyciła za lampkę, która stała na stoliku obok nas, i uderzyła mnie w głowę. Chodź nic nie poczułem, to wywróciło mnie to z równowagi. Moja żona wykorzystała to na ucieczkę. Esme odwróciła się jeszcze, otworzyła usta, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale zrezygnowała. Poszła - bez słowa. Na sam koniec, by przedstawienie zostało idealnie zakończone, usłyszałem trzask drzwi wejściowych.
Westchnąłem cicho, rezygnując z pogoni za żoną, poszedłem, szurając stopami po podłodze, do swojego gabinetu, licząc chodź na chwilę spokoju. Nie miałem pojęcia, gdzie mogła udać się Esme, a do tego Rosalie od trzech dni beztrosko ,,hasa" po mieście, a Edward szuka jej, jak na razie bezskutecznie.
Nie rozumiałem do końca, co się dzieje z moim małżeństwem. Kłócimy się bez przerwy, czego nigdy nie było. Nie minął nawet jeszcze rok, odkąd złożyliśmy sobie przysięgę. Wszystko zaczęło się od naszego miesiąca miodowego, ledwo dwa tygodnie po ślubie. Od tego czasu rzadko kiedy się kochamy, a na mniejsze czułości trudno liczyć. Staram się spędzać, jak najmniej w pracy, a więcej z Esme, ale to i tak nic nie daje. Do tego dochodzą jeszcze problemy z naszymi przyszywanymi dziećmi. Można wykończyć się psychicznie!
Usłyszałem pukanie do drzwi. Widać następny członek rodziny zamierza mnie jeszcze bardziej dobić, jeżeli to w ogóle jest jeszcze możliwe, bo jak na razie czuję, że we mnie jest tylko ogromna dziura, nic więcej.
- Wejdź, Edwardzie - powiedziałem zmęczonym głosem, podtrzymując sobie głowę dłońmi.
Drzwi otworzyły się. Stanął w nich Edward. Jego mina nie mówiła nic dobrego. Wszedł i zasiadł naprzeciw mnie. Spojrzał na mnie z wyrzutami.
- O co chodzi, Edwardzie? Znalazłeś Rosalie? - spytałem, wkładając długopis do kubeczka.
- Tak i nie - odpowiedział. Zmarszczyłem czoło. - Zamordowano sześć osób. Byłem to sprawdzić i wyczułem zapach Rosalie. Nie, Carlisle, spokojnie, nie denerwuj się! Ona ich zabiła, ale nie pożywiła się nimi. Byli to... byli to ci, którzy ją zgwałcili. Nie chcę ją o nic obwiniać, bo szczerze nie dziwię jej się. Każdy by zrobił to samo na jej miejscu. Zrobiła coś jeszcze - dodał, gdy przez dłuższy czas nic nie mówiliśmy, a ciszę przerywał tylko deszcz. - Napisała na ścianie, krwią Royce'a, śmierć i tak nie ukoi bólu, mój kochany. Nie za bardzo mogłem zrozumieć, z samego początku, o co jej mogło chodzić, ale teraz jestem już pewny. Ona chce popełnić samobójstwo.
- Nie uda się jej to, nie da rady.
- Wiem właśnie. Kiedy to zrozumie, będzie musiała iść do kogoś, by zabił ją. My będziemy pierwsi, wiesz o tym. Co zrobimy? - spytał.
Oderwałem wzrok od swoich butów i uniosłem głowę, by spojrzeć na Edward'a. Westchnąłem i powiedziałem:
- Będziemy musieli jej obiecać, że ją zabijemy. Oczywiście będzie to blef. Opowiemy jej o jakiś czarownicach, które mogą odebrać życie wampirowi i zaczniemy ich szukać.
- Myślisz, że nam uwierzy?
- A ty byś nie uwierzył? Dowiedziała się niedawno o wampirach, więc czarownice wydadzą jej się czymś rzeczywistym.
- No tak, racja - odrzekł. Przejechał dłonią po włosach. Jego twarz wyrażała ból. - Jest coś jeszcze. - Spojrzałem na niego zdziwiony. - Chodzi o Esme.
- O, nie. Czy wszystko z nią dobrze? - spytałem. Z trudem rozpoznałem swój głos, który trząsł się ze strachu o kogoś - o nią.
- Tak, wszystko jest dobrze. Chodzi o to - wiem, że cię to zaboli - Esme powiedziała, że na pewien czas zamieszka gdzieś indziej. Kazała mi przynieść swoje rzeczy i...
- Na jak długo? - zapytałem, wstając gwałtownie.
- Powiedziała, że na pewien czas, więc nie wiem dokładnie - powiedział ostro. - Nie dziwię jej się, Carlisle. To wszystko... rozmawiałem z nią. Jest załamana. Nie mam pojęcia, co zamierzasz, ale oby było to coś, na co ona zasłużyła, a nie ciągłe kłótnie!
I wyszedł. Nagle wszystko obraca się przeciw mnie. Wiem, że to wszystko, to moja wina, jednak nie tylko ja zawiniłem. Edward ma rację, powinienem coś zrobić. Ale, do jasnej cholery, co?! Wszystko się wali, a ja już nie mam na nic sił. Esme się wyprowadziła, Rosalie chce się zabić, Edward jest na mnie obrażony. Nie daję już rady. Jedyne czego potrzebuję, to mojej Esme...
________________
Wiem, wiem... Rozdziału długo nie było, ale ogólnie cały tydzień był dziwny, a rozdział pisałam prawie dwa tygodnie! Pisało się przyjemnie, ale dziwnie. Nie wiem czy mnie zrozumie, ale tak jest.
Mam kilka ogłoszeń!
1. Wygląd bloga: zamierzam zmienić go, na taki jaki był, gdyż ten nie odzwierciedla mnie i mojego bloga. Jest piękny, ale nie pasuje tutaj.
2.Chciałam was zapytać, czy nie wydaje wam się, że kiedyś pisałam inaczej? Lepiej? Jest to dla mnie bardzo ważne.
3. Rozdziały powinny pojawiać się teraz częściej, bo wakacje już niedługo, chodź dla mnie już są. ;d
4. Ten rozdział dedykuję wszystkim, którzy komentują każdy rozdział. Więc czujcie, że to napisałam dla was. ;****
To tyle. Od razu wam życzę wspaniałych wakacji. ;****
super...życzę weny i moim zdaniem piszesz nadal tak samo jak kiedyś!!! :)
OdpowiedzUsuńDziękuje. ;*
UsuńŚwietny rozdział! Styl pisania jest trochę inny, ale nadal cudowny ;*** To takie słodkie ze strony Carlisle, że stara się odzyskać Esme. Odkąd się przeprowadzili coś między nimi jest inaczej. Jest dużo akcji, co uwielbiam. Mam nadzieję, że wkrótce bęzie znów coś romantycznego... :P
OdpowiedzUsuńPozdrawiam i życzę weny oraz miłych wakacji!
Czytałam ostatnio moje opowiadanie od początku i zmienił się, a czy na lepsze, czy gorsze... trudno autorce stwierdzić. ;d
UsuńNo tak, jest inaczej. Mnóstwo osób chciało kłótni, więc są! xd To i tak było planowane, więc bez tego nie mogło się obejść. :)
Hejka:D
OdpowiedzUsuńRozdział cudowny.. Lubię Esme i Carlisle' a w twoim wydaniu.
Tacy zadziorni:D Hehe :):) Ale w sumie nie mogę się już doczekać jakiegoś romantycznego rozdziału. Nie żebym nie lubiła akcji.. Kocham, a szczególnie w ich wydaniu <3.!
Co do twojego stylu pisania.. Hymm. Może na pradę się zmienił, ale nie uważam, że na gorsze.. :D
Jest git.!
Życzę dużo weny i pozdrawiam cieplutko :D
Udanych wakacji :d
Też kocham ich romantyczne sceny, a szczególnie takie... em... fajne? O.o
UsuńSpokojnie, będzie jeszcze i romantyzm i akcja. ;d
W sumie, to jak dla mnie Esme dobrze zrobiła. Oczywiście z tą przeprowadzką, nie z lampą haha :3
OdpowiedzUsuńNie, piszesz normalnie, chociaż porównując ten rozdział a np. pierwszy to różnica jest oogromna, wiec tak ;*
Dawno na Fb nie gadałyśmy, czas to zmienić, mała;*
Biedna lampa. Minuta ciszy dla niej! [*]
UsuńTeż to zauważyłam i musimy to zmienić! Kurde, tylko jakoś mało czasu teraz mam, ale już niedługo będę pisała ci takie rzeczy! ;> Ha ha. ;d
kochać na "przepraszam" hahhaha rozwala mnie to ;d rozdział świetny. nareszcie jakaś kłótnia! piszesz świetnie ;*
OdpowiedzUsuńMożna i na ,,przepraszam", ale też bez powodu, ale te na ,,przepraszam" są bardziej gorące. xd
UsuńDziękuje, słońce. ;*
Rozdział super! Uważam, że twój styl pisania troche się zmienił jednak na pewno nie na gorsze. Ciagle jest genialnie!:) Nie mogę się doczekać kolejnego rozdiału! :D
OdpowiedzUsuńOch, dziękuje. ;*
UsuńOd razu się uśmiecham. ;***
Według mnie nadal piszesz pięknie, styl troszkę inny, ale moim zdaniem lepszy. :)
OdpowiedzUsuńWygląd bloga, szczerze powiedziawszy bardzo mi się podoba, nie żeby z wcześniejszym szablonem było coś nie tak, bo był również łady, ale myślę, że tak jest lepiej i naprawdę to dodaje jakiegoś błysku w tym opowiadaniu... W każdym bądź razie ja mam takie przeczucia. :) Wreszcie wakacje, więc cieszę się, że rozdziały będą częściej się pojawiały, nie mogę się już doczekać następnego. ;)
Nie wiem dlaczego, ale czytając ten rozdział miałam łzy w oczach... Był cudowny naprawdę. Smutno mi z powodu doktorka, bo został na razie sam, Esme go zostawiła, ale mam nadzieję, że szybko się pogodzą. Z drugiej strony uważam, że Esme dobrze zrobiła wyprowadzając się na chwilę.. Skomplikowana sprawa...
Och, ta Rose i ten jej temperament oraz chęć mordu. ^^
Wybacz mi taki jakby troszkę chaotyczny komentarz, ale niedawno się obudziłam i jeszcze nie kontaktuję dobrze ze światem. Pozostaje mi tylko czekać na kolejny boski rozdział. <3 Również życzę Ci udanych wakacji. :3
Całuję, Cyzia. :**
Spokojnie, nie jest chaotycznie. Wszystko zrozumiane, sir! ;d
UsuńMasz rację, tamten szablon był ładny, a nawet piękny, jednak nie oddawał tego, co przekazuje w blogu. Takie rysunki w tle zawsze gościły na moim blogu i tak już zostanie - do końca. :)
Ha Ha! Chociaż raz to ja doprowadziłam Cię do łez! Niesamowite uczucie, gdy wiesz, że ktoś prawie się rozpłakał na tym, co napisałam. ;*
Dla mnie piszesz tak samo jak na początku :) Nie jest jakoś gorzej, po prostu jest lepiej. A ty się słuchaj Jazz'a bo Jazz zawsze rację ma :D
OdpowiedzUsuńBiedna lampa i biedna ściana ;c Hehe... Carlisle zasłóżył sobie i już...! To on wszystko schrzanił i niech to naprawi ;)
Rose jaka waleczna. Ale wiem, że jej wybiją ten pomysł z głowy hihi ^.^
Esme dobrze zrobiła, że się wyprowadziła. Ciekawa jestem gdzie będzie. Musiała dobrze urywać swoje myśli, że nawet Edward nie wie xd
Całuski! <3
Dzięki, dzięki, dzięki. ;d Och tak, Jazz ma zawsze rację i mam nadzieję, że tym razem też! ;d
UsuńRozdział jest świetny (najlepsza była ta biedna lampa). Moim zdaniem piszesz prawie tak samo jak na początku. Nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńPisz szybko bo nie mogę się doczekać. Rozdział super jak zawsze.
OdpowiedzUsuńPiszesz świetnie !
OdpowiedzUsuńBiedny Carlisle ;(
Pozdrawiam ! ;*