niedziela, 12 maja 2013

51 Rozdział

,,To Ty... czyli ta iskierka nadziei co popycha trybik życia co rano.
To Ty...czyli te usta co otwierają me oczy codziennie.
To Ty...czyli ten uśmiech co do mego serca zagląda.
To Ty...czyli głos co pieści me uszy."


Carlisle:

    Dnia następnego wyruszyliśmy w drogę powrotną; jednego dnia zakończył się nasz miesiąc miodowy. Wybrałem, a dokładnie wypożyczyłem, jacht specjalnie dla Esme, która zdecydowała się do mnie nie odzywać, lecz nie dziwię jej się. Brak mi głosu mojej ukochanej i dotyku.  Widzę ją, ale to jest bardziej, jak cierpienie. Nie chcę nawet dopuszczać do siebie tego, co Edward o mnie pomyśli; zawsze byłem dla niego autorytetem, a teraz? Pierwszy raz mi się zdarzyło, żeby alkohol tak na mnie wpłynął. Głupio oskarżać Liam'a, ponieważ to moja wina. Mogłem się powstrzymać! Jeden kieliszek, drugi kieliszek, trzeci kieliszek, czwarty kieliszek...
   - Będziemy tu sami, oprócz załogi - powiedziałem do Esme, która obrzuciła mnie zawiedzionym spojrzeniem, który był w jej oczach od kilku dni, i weszła po tratwie, a ja za nią.
    Nasze bagaże były w kabinie, a nam zostało tylko obejrzenie całego statku - wspólnie. Tak bardzo chciałem i musiałem porozmawiać z Esme. Mówiła, że mi wybaczyła, ale sprawia inne wrażenie. Trzyma głęboko w sobie coś, co pragnie wydostać się na zewnątrz, lecz nie potrafi. 
   - Przejdziemy się? - spytałem cicho, bo bałem się, że ją wystraszę. Ona kiwnęła tylko znacząco głową i ruszyła eleganckim krokiem, a ja popędziłem za nią. 
    Szliśmy ramię w ramię, podziwiając atrakcje jachtu, jak i księżyc, który był dziś w pełni. Cały czas przyglądałem się smutkowi Esme, która nie zaszczyciła mnie ani jednym spojrzeniem. Musiałem rozpocząć rozmowę, lecz nie miałem pojęcia jak i w jaki sposób. Cisza była bardziej bolesna, niżby moja małżonka zaczęła na mnie wrzeszczeć. Może nawet mnie uderzyć i to tak mocno, abym myślał, że nie żyję. Cokolwiek, byleby się odezwała! 
   - Esme? - zacząłem ostrożnie, czekając na jej reakcję, która nie nadchodziła. - Esme, kochanie, błagam cię! Powiedz coś! - Mój głos zaczął się łamać. Przystanęła, a ja równo z nią. Spojrzała na mnie, przechylając lekko głowę w bok. - Ja już tego dłużej nie zniosę, powiedz coś, cokolwiek - błagałem. 
    Patrzyła na mnie jeszcze kilka minut. Gdy spojrzałem w jej oczy, myślałem, że ujrzę pogardę, drwinę... nie. Ona była smutna.  
   - Carlisle - szepnęła. 
    To wystarczyło. Jej głos był kojący, jak woda wylana na poparzenie. Nie panując nad tym, co mówię, spytałem:
   - Przecież mi wybaczyłaś, więc dlaczego nic nie mówić? Dlaczego jesteś dla mnie taka oziębła? 
    Momentalnie pożałowałem tego, co powiedziałem. Jej oczy rozszerzyły się i patrzyły na mnie z wielkim oburzeniem. Otworzyła usta, aby coś powiedzieć, ale zamknęła je szybko i poszła dalej. Podbiegłem do niej i chwyciłem ją za nadgarstek. 
   - Dlaczego? - spytałem ponownie. 
    Esme wydęła wargi i uniosła głowę do góry, by móc spojrzeć w moje oczy. Na początku starała się wyrwać mi swoją rękę, ale nie mogłem na to pozwolić. Czekałem na odpowiedź, która przez długi czas nie nadchodziła. 
    Księżyc oświetlał twarz mojej żony, a wiatr rozwiewał jej włosy. Złote oczy sprawiały wrażenie, jakby prześwietlały mnie na wylot. Esme wzięła głęboki oddech i popatrzyła na mnie. W jej wzroku nie było ani krzty złości, nie potrafiłem wyrazić tego, co jej mina przedstawiała.
   - Tak, Carlisle, wybaczyłam ci - powiedziała oschłym głosem. - Ale to nie znaczy, że wszystko będzie dobrze. Skrzywdziłeś mnie i to mocno! - wrzasnęła. - Co ty sobie w ogóle wyobrażasz?! Że tak po prostu wszystko wróci do codzienności?! - spytała z rozpaczą w głosie. - Że wskoczę z tobą do łóżka, nie myśląc przy tym, co się wydarzyło?! Ty się słyszysz, co mówisz?!
    Mierzyliśmy się wzrokami, jakby zaraz miała się rozpocząć pomiędzy nami wojna. Mąż przeciw żonie. To nienormalne!
   - Przepraszam - po raz setny. Rozumiem, że cię to boli, jednak gdy... cię... no wiesz... - Nie potrafiłem wymówić tej nazwy, która brudziła mój język.
   - ... gwałciłem - dokończyła, prychając ze złością.
    Esme  skrzyżowała ręce pod obfitym biustem. Teatralnie tupała swoją malutką stópką, wydymając słodko wargi. I jak tu skupić się na czymkolwiek? Położyłem dłonie na jej ramionach, lecz ona zwinnie je odtrąciła.
   - Kochanie, przecież wiesz, że to był wpływ alkoholu. Również dobrze wiesz, że robiłem to z miłością. Kocham cię, Esme. - Gdy moje słowa nie podziałały, a ona dalej stała w tej samej pozie, tupiąc coraz to głośniej obcasem, nie wytrzymałem. - Esme, sama wiesz, że twoje zachowanie wcale nie jest rozpaczą! Udajesz, aby pokazać, jak bardzo jestem zły! - wrzasnąłem.
    Zaległa cisza. Jedyne co było słychać, to szum morza. Moja żona spojrzała na mnie koso. Podeszła do mnie i końcem palca tknęła mnie.
   - Och, wypraszam sobie! - ponownie prychnęła. - Gdy mnie gwałciłeś czułam oddech mojego byłego męża... przynajmniej na początku... i...
   - Ha! Na początku! - krzyknąłem, jakbym w coś wygrał. - Czyli ci się podobało!
    Na mojej twarzy wykwitł uśmiech zwycięscy. Esme rozchyliła swoje usta, które tylko prosiły się o pocałunek, i opuściła ręce na boki. Patrzyła na mnie wściekła. Trafiłem w samo sedno! Niech się teraz tłumaczy!
    - Co?! Nie! Ja... - Nie potrafiła dobrać słów. - Może i prawda, że troszkę mi się podobało, ale... Tylko troszkę! - wrzasnęła, widząc, że chcę wprowadzić swoje trzy grosze. - Słuchaj mnie tu, ty doktorku! - Uniosła głowę, zakładając dłonie na odpowiednio krągłe biodra. - Czekałam na ciebie cały wieczór, a ty upijałeś się z Liam'em! Potem nagle przychodzisz i bierzesz mnie pod ścianą. Gdzie ta twoja poprzednia skrucha?!No nie śmiej się tak głupio!
    Właśnie zdałem sobie sprawę, że Esme brała z tego wielką satysfakcję, jednak teraz była wściekła, a to tylko dlatego, że dowiedziałem się o jej sekrecie. Z początku cierpiała, ale z biegiem czasu jej opinia się całkowicie zmieniała.
    Przebiegłem wzrokiem po jej krągłym - w odpowiednich miejscach - ciele. Nie potrafiłem oprzeć się tym pełnym, czerwonym ustom, jędrnym piersią, które pięknie podkreślał prosty dekolt. Długie nogi, aż prosiły, aby złożyć na nich milion pocałunków. Chwyciłem swoją żonę w tali i przyciągnąłem do siebie. Ta, zaskoczona, położyła bezradnie dłonie na mojej klatce piersiowej.
   - Nawet nie wiesz, Esme, jak bardzo cię kocham - wyszeptałem i pocałowałem ją namiętnie.
    Na samym początku starała się mi wyrwać, jednak po chwili dała sobie spokój i zagłębiła się w pocałunku. Zawiesiła swoje ręce na mojej szyi, a ja popchnąłem ją delikatnie. Opierała się o ścianę. Chwyciłem ją za pośladki i uniosłem tak, aby chwyciła się mnie nogami. Składałem jej pocałunki na dekolcie, karku, policzkach i tych cudownych ustach. Słyszałem cichutkie pojękiwanie Esme. W życiu nie spodziewałem się, że to wszystko obróci się właśnie w taki sposób.


Esme:

    Czułam się, jakbym dopiero co obudziła się z pięknego snu, a dokładnie została z niego wyrwana. Czułam na karku coś miękkiego, a po chwili mokrego... jednak przyjemnego. Obróciłam się w stronę mężczyzny, który obsypywał mnie tymi przyjemnościami, i usiadłam okrakiem na nim. Pochyliłam się w jego stronę i musnęłam jego wargi; moje usta znalazły się przy jego uchu.
   - Ty kłamco - szepnęłam, przegryzając płatek jego ucha. Popatrzyłam na jego twarz i ujrzałam zdziwienie. - Mówiłeś, że wampiry nie potrafią śnić, a ja doświadczyłam pięknego snu, gdzie właśnie ty odgrywałeś główną rolę.
    Na twarzy mojego męża pojawiła się błogość i spokój. Jeszcze wczoraj wieczorem byłam wściekła, a on miał rację. Z samego początku czułam się skrzywdzona, ale nie potrafiłam uciec od myśli, że to wszystko było dla mnie przyjemnością. Nie dopuszczałam tego do siebie, lecz Carlisle uświadomił mi to, za co jestem mu wdzięczna. Nie byłam pewna, czy mu ponownie zaufam. Gdy tylko wszedł do mieszkania, widziałam mojego byłego męża, ale gdy zaczął... to był on - mój Carlisle.
    Położyłam się na plecy, wpatrując się w sufit. Znajdowaliśmy się w kabinie, której wnętrze było drewniane, jak i meble. Światło jedynie dawała mała lampka na komodzie. Pościel była biała i satynowa. Blisko łazienki, którą przy okazji zdążyliśmy z Carlisle'em zwiedzić tej nocy, leżały nasze walizki - większość moich.
    Niestety  przeze mnie skończył się nasz miesiąc miodowy, a dokładnie to tydzień miodowy. Byłam za to na siebie wściekła, jednak Carlisle wynajął ten jacht tylko dla nas dwojga, co mogło nam pozwolić cieszyć się sobą w samotności jeszcze około dwóch tygodni, ponieważ mój mąż poprosił kapitana, aby podróż trwała dłużej. Jest bardzo przewidywalny.
    Carlisle obrócił się na brzuch, zagłębiając głowę w poduszkę, a prawą rękę kładąc na mnie. Spojrzałam na niego przelotnie, uśmiechając się pod nosem. Nie potrafiłam zrozumieć jednego, a dokładniej jakim cudem jego fryzura wciąż była w tak dobrym stanie! Nieważne co by robił, to jego włosy zawsze są idealne i w takim samym stanie. Tak, jestem o to zazdrosna, gdyż moje są z całą pewnością wyglądają, jakby znalazł się na nich mini huragan i uciekł, gdy nie patrzyłam.
    Rozejrzałam się po pokoju, ponieważ nie miałam bladego pojęcia, co stało się z moimi ciuchami. Nigdzie ich nie było...
   - Carlisle? - szepnęłam, jakby mój mąż naprawdę spał. Odmruknął mi tylko w odpowiedzi. - Gdzie są nasze ubrania.
    Usłyszałam tylko jego piękny śmiech. Zamyśliłam się chwilę, lecz nie mogłam nic sobie przypomnieć. Jedyne co mi migało przed oczami, to nagie, umięśnione ciało mojego małżonka. Delikatnie go poruszałam, dając do zrozumienia, aby mi odpowiedział. Podniósł się i usiadł, uśmiechając się łobuzersko.
   - To już nie pamiętasz, jak wyrzuciłaś moje ciuchy za burtę, a potem swoje? - spytał, śmiejąc się wniebogłosy.
    Spojrzałam na niego rozzłoszczona. Jak on mógł się z tego śmiać?! To była poważna sprawa.
   - To były moje ulubione buty! Nawet nie wiesz ile kosztowały! - mówiłam, bijąc go poduszkom, a on tylko bardziej i głośniej się śmiał.

____________

    I jak? Komputer naprawiony i wracam do mojego kochanego bloga! Powiedziano nam, że niektóre strony mogą się nie otworzyć, a ja się w duchu modliłam, żeby tylko nie blogspot! 
   Więc proszę o komentarze, kochani. ;*

16 komentarzy:

  1. Jeju, cudowny! Jak cały blog! Ty chyba nawet nie zdajesz sobie sprawz, jak cudnie piszesz! Życzę ci wielkiej weny!

    OdpowiedzUsuń
  2. Piękny rozdział! Czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jakie cudo. *.* tyle czulosci. Wspaniale sie czytalo. Nie napisze nic wecej niestety, a mam ochote sie rozpisac, ale jestem w bibliotece w szkole i zyje w przestrachu, albowiem u nas jest zakaz uzywania telefonow. Z gory przepraszam za bledy. Calusy Cyzia :**

    OdpowiedzUsuń
  4. Pięknie :*
    Nie mogę doczekać się aż wreszcie dołączy do nich Rosalie i Emmrt i Alice i Jasper :D

    OdpowiedzUsuń
  5. Chyba jest to jeden z moich ulubionych . Genialny !!! Z niecierpliwością czekam na następny !!!

    OdpowiedzUsuń
  6. O rany, a jakby blogspot nie mógł się otworzyć... Żałoba narodowa!
    Ten rozdział był zarąbisty, szczególnie ich kłótnia na początku. Wreszcie doszła jakaś rysa na ten ich idealny związek, lubię tak :P
    Mam nadzieję, że jeszcze jakaś aferka się szykuje xD
    Choćby i nawet o te buty... Swoją drogą też bym nie wybaczyła, w życiu. Nie za ukochane buty.
    "Ty ty doktorku ty!" najlepsza kwestia :D

    Całusy i weny życzę! Żebyś więcej problemów z komputerem nie miała ^^

    OdpowiedzUsuń
  7. Zajebisty rozdział .!
    Skąd ty bierzesz takie pomysly?
    Weny i zapraszamy do nas :D:D

    OdpowiedzUsuń
  8. Czytam, czytam i koniec. Och jak się zdenerwowałam... *-*

    Ale mimo to rozdział był cudowny! Mała wojna była świetna. Wszystko dobrze przemyślane :D
    Jak on mógł wyrzucić buty? Czy nasz doktorek serca nie ma? ;c

    Buziaki :**

    OdpowiedzUsuń
  9. Ładnie ładnie idzie Ci coraz lepiej Tylko Tak DALEJ :) SK.

    OdpowiedzUsuń
  10. Na szczęście ! :*
    Rozdział suuper ! Czekam na następny <3

    OdpowiedzUsuń
  11. Booski! *.*
    Chcemy więcej kłótni, więcej kłótni! <3
    Wtedy jest tyle emocji ;D a rozdział emejzing XD
    Gdyby Blogspot się nie otworzył, to dostałabym załamania nerwowego ;-;
    Życzę duużo, dużo weny ;3

    OdpowiedzUsuń
  12. Kiedy kolejny rozdział ?

    OdpowiedzUsuń
  13. Cudownie <333 Kocham ten blooooog *,*

    OdpowiedzUsuń
  14. The best!!! czekam na następny.

    OdpowiedzUsuń
  15. Kocham tego bloga <3
    Świetnie wymyśliłaś z tym, że Esme jednak podobał się ten "incydent" ;D
    Pozdrawiam, zapraszam do mnie i czekam na NN

    Katerina Black

    OdpowiedzUsuń

Każdy komentarz sprawia, że unoszę się w powietrze!
Przyjmuję krytykę, gdyż jestem tylko amatorką.
Notki o nn piszcie w zakładce - SPAM.
Swoje blogi polecajcie w zakładce - SPAM.