wtorek, 4 grudnia 2012
36 Rozdział
,,Na początku wszystko
wydaje się łatwe,
lecz jak przyjdzie co do czego,
to potrafimy się nawet
całkowicie załamać."
Esme:
- Ale teraz? - Popatrzyłam zdezorientowana po czterech wampirzycach, które były wniebowzięte. Perspektywa mojego ślubu była dla nich świetna, ponieważ miały wymówkę, by iść na długie, długie zakupy.
Jednak jedno mnie dziwiło. Edward powiedział mi, że mi współczuje, ale nie ma czego. Kocham zakupy, lecz najwyraźniej dla miedzianowłosego to koszmar. Zaśmiałam się w myślach na tą myśl.
Kate kiwnęła znacząco głową i chwyciła moją dłoń i pociągnęła za sobą. Za nami szły uradowana Tanya, Carmen i Irina.
Nie mogłam się już doczekać. Właśnie na to najdłużej czekałam, aby w końcu wybrać suknię w której pojawię się przed ołtarzem. Będzie to niesamowite przeżycie, więc i mój strój musi go dopełnić. Lecz do tego dojdą jeszcze buty, biżuteria, kwiaty, welon... nie wliczając w to wszystko, że zaproszenia zostały rozesłane dopiero wczoraj, a prawie nic nie jest jeszcze przygotowane! Co z dekoracjami, wynajęciem sali, kateringu i co najważniejsze obrączki. A tak w ogóle skąd mam wziąć na to wszystko pieniądze? To nie ja się tym posługuję, lecz mój narzeczony... Wydawało mi się jeszcze niedawno, że będzie to wszystko takie łatwe! Ech!
Po drodze zdołałam jeszcze przechwycić mój kremowy płaszczyk. Wybrałyśmy się na nogach. Lubię spacery, więc było to miłe uczucie, ale niestety odrobinę przeszkadzało mi w tym wszystkim rozgadane Denalki. Bardzo je lubiłam, lecz jeszcze bardziej się denerwowałam, gdy wciąż mówiły o moim ślubie, a dokładnie najpierw o sukni ślubnej, a następnie o sukienkach dla druhnych. Byłam jednym kłębkiem nerwów.
- A-a co z-ze smokingami? Z-ze salą, księdzem, kateringiem, kwiatami? - Spojrzałam na nie. Popatrzyły się tylko po sobie.
Otworzyły szeroko oczy, jak by nagle usłyszały coś naprawdę dziwnego. Tanya zagryzła nerwowo wargę i zaczęła coś szybko mruczeć pod nosem.
- Przegapiłyśmy najważniejsze! - wrzasnęła Carmen. - W ogóle nie myślimy! Ślub za trzy tygodnie, a my co... - westchnęła. Widziałam, że jest przerażona tym faktem. Chciałam wszystko od razu sprostować i je uspokoić.
- Spokojnie. Dziś wybierzemy suknie, a ja postaram się Carlisle'm zająć resztą, dobrze? - Popatrzyłam na nie z nadzieję.
- Jesteś pewna, że sobie poradzicie? - Kate zrobiła poważną minę; widać było, że bardzo im na wszystkim zależało, co bardzo mnie ucieszyło, lecz szczerze wolałabym sama się wszystkim zająć.
Kiwnęłam głową, na znak, że sobie poradzę. Uśmiechnęłam się dla zmyłki i weszłam do sklepu ze sukniami ślubnymi. Było ich tam mnóstwo, a do tego każda taka cudowna... Nie wiem, jak ja cokolwiek w tym znajdę! W tym wszystkim nawet nie zauważyłam, że ogromny sklep był podzielony na dwie części: w tej większej znajdowały się suknie ślubnej, a w drugiej suknie dla druhny.
Moimi druhnymi mają być Tanya, Carmen, Irina, Kate i Lucy. Lucy powiedziała, aby na czwórka, która właśnie jest tu ze mną, pomogła mi wszystkie suknie wybrać, bo ona musiała gdzieś wyjechać i będzie dopiero dwa dni przed ślubem.
Gdy tak o tym wszystkim rozmyślałam, to nawet nie zauważyłam, że moje towarzyszki zaczęły już przeglądać suknie dla siebie i po chwili weszły już do przymierzalni. Zaśmiałam się. Podeszłam do nich i czekałam, aż się przebiorą, co nie trwało długo.
Wszystkie wyszły równo. Wyglądały oszałamiająco! Miały na sobie długie, brązowe suknie bez ramiączek lekko rozszerzane na dole. Odrobinę wyżej talii znajdował się gruby, kremowy pasek. Bardzo spodobała mi się, więc miałam nadzieję, że i im przypadnie do gustu.
Carlisle:
Wszedłem właśnie do domu, z myślą, że zaraz ujrzę moją anielicę, lecz się myliłem. Nie było ani jej, ani żadnej kobiety.
Pobiegłem do salonu, gdzie właśnie siedział Edward i Eleazar, którzy grali zacięcie w pokera. Spojrzeli obaj na mnie tylko kątem oka.
- Poszły na zakupy - powiedział Edward, oglądając swoje karty. - Eleazar, przestań cały czas powtarzać w głowie buty! To mnie rozprasza!
- Nie moja wina, że ty czytasz w myślach! Przepraszam cię, ale nie chcę przegrać!
Popatrzyłem po nich obojga. Nie chcąc im przeszkadzać, poszedłem do swojego gabinetu. Miałem do wypełnienia mnóstwo papierów, co nie zapowiadało się miło spędzonym czasem dla niektórych, lecz dla mnie jest to czystą przyjemnością. Kocham, to co robię.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz
Każdy komentarz sprawia, że unoszę się w powietrze!
Przyjmuję krytykę, gdyż jestem tylko amatorką.
Notki o nn piszcie w zakładce - SPAM.
Swoje blogi polecajcie w zakładce - SPAM.